11-12 listopada 2013 – Bus Yangon --> Nyuangshwe - męskim okiem

0

Podróże po Azji to coś czego nie da się opisać w kilku słowach, a jednak podejme trud :-p starając się przekonać czytelników – nie oglądaczy zdjęć – tu zdjęć nie będzie

Powtarzając za cytatem L.Kołakowskiego ze strony głownej „
Nie, nie dla wiedzy podróżujemy. (...) Nie, nie żądza wiedzy nas gna ani ochota ucieczki, ale ciekawość, a ciekawość jak się zdaje, jest osobnym popędem…
” I za każdym razem niby wiemy czego oczekiwać, a za każdym razem jest inaczej, każdy kraj, każdy przejazd to w pełni indywidualne przeżycie i odczucie, które nie zawsze jest zrozumiałe… to wciąga jak chodzenie po bagnach i chce się więcej i mocniej…
Bo na przykład dlaczego w Gruzji chcąc jechać marszrutką do Svanetii trzeba być godzine przed odjazdem, nie ma rozkładu, nie ma oficjalnych godzin a wszyscy wiedzą, że pomimo że odjazd jest o szóstej ale koło busa trzeba być o piątej… A jak już się jest na miejscu tak jak wszyscy inni współpasażerowie o 5 rano koło busa, to się wsiada i zajmuje miejsce i grupowo czeka żeby bus odjechal o 0600, i to nie jest, że bus czeka na zapełnienie miejsc, bo tych już nie ma o 0505, bus nie czeka też na zawiadowce, który machnie chorągiewką na start… Bus czeka, bo publicznie wiadome jest, że bus do Svaneti odjeżdża o 0600, wieć tak być musi

Dlatego gdy już zdobyłem bilety na lokalny autobus z Rangunu do Nyuansgshwe i na bilecie napisano specjalnie dla mnie arabskimi cyframi odjazd 0500pm i wyznaczono miejsca 15 i 16 gdy po kolejnych zapewnieniach zaczynałem wierzyć, że bus będzie naprawde bezpośrednio do celu usłyszałem to na co czekałem, autobus odjeżdża o 0500 musicie być na dworcu pół godziny przed odjazdem, co znaczy że z hotelu musicie wyjechać o trzeciej najpóźniej o 0315… bo to godziny szczytu i mogą być korki… coż było robić czekac grzecznie na taxówke i zacząć kolejną podróż… Na szczeście taxówke pomogła znaleźć WEI WEI i dzięki jej pomocy kierowca poczuł się odpowiedzialny za dowiezienie nas na miejsce na czas… Znając z mapy kierunek dworca zdziwiło mnie gdy kierowca obrał kierunek całkiem przeciwny i zjechał z drogi głównej by pokazać nam koloryt i zapach przedmieść oraz gorszych okolic miasta stołecznego, na mój sprzeciw popatrzył na mnie i zaczął gestykulować oraz powtarzać jedno słowo TRAFFIC… czyli trafilismy na lokalnego objeżdżacza, który jest gotowy nadłożyć kilkanaście kilometrów ale żeby jechać zamiast stania w korku co mi tam nie płace za kilometry lecz za osiągniecie celu o czasie więc skupiłem się na fascynujących widokach za oknem…

Po Rangunie jeździ bardzo duzo taksówek – prawie wszystkie sa białe z kogutem na dachu oraz oznaczeniem cyfrowym numeru licencji na drzwiach, wszystkie mają radio i klimatyzacje, niestety żadna nie ma taksometru oraz legenda głosi, że żadna nigdy nie skorzystała z dobroci przycisku A/C… obu-czonie poświadczam wszystkie samochody na ulicach Rangunu jeżdżą z otwartymi wszystkimi szybami – nawet te całkiem nowoczesne i prywatne, które jestem pewny że posiadają w pełni automatyczną klime wietrzą wnętrze kabiny – może to dlatego, że nie jest już lato i upały minęły – w sumie było tylko 32 stopnie a Google deklarowało odczuwalne 38Celsiuszy.

I tak pędzimy po lokalnych drogach z otwartymi szybami w chmurze pyłu jak prawdziwi kowboje trzymając się kurczowo siebie i uchwytów a nasz kierowca, żeby zdążyć na czas jedzie…

Znakomita większość samochodów w Birmie to używane samochody sprowadzane z bogatszych Tajlandii lub Japonii gdzie obowiązuje ruch lewostronny, bo taki panował również w Birmie jako kolonii brytyjskiej do czasu gdy demokratyczny rząd z Generałem Ne WINem na czele ułatwił życie swym obywatelom i w 1970 za pomocą dekretu w ciągu jednej nocy zmienił ruch na prawostronny... ot tak …od jutra jeździmy z drugiej strony drogi… Jedyna zmiana jaką wprowadzili to zakratowali stare drzwi w autobusach miejskich i z drugiej strony wycięli drugie, bo jednak zrozumieli niebezpieczeństwo pasażerów wysypujących się z autobusów na szose zamiast na pobocze.



W ciągu pobytu Rangunie doliczyłem się 5 samochodów z kierownicą z lewej strony drogi a reszta to odważni kierowcy, którzy aby wyprzedzić muszą się „troche” wychylić…

Po ok. 35 minutach ruch się zagęszcza i zdecydowanie obszar zaczyna wyglądać jak okolice dworca, jest dobrze myśle o ja naiwny…

Dworzec główny autobusowy w Rangunie dla kursów jadących na północ to takie małe miasteczko uliczek z garażami i autbusami, każda fima ma własne stanowisko, co lepsze czyli większe firmy mają nawet miejsca do posadzenia pasażerów, a inne tylko miejsce gdzie stoi ich autobus.
Brak centralnego spisu, brak planu lokalnego brak nawet centralnego rozkladu i koordynacji autobusów, brak alfabetu łacinskiego czy chociażby cyfr arabskich na tablicach informacyjnych i autbusach – to nie jest raj dla turystów, my „skazani” na poczucie odpowiedzialności kierowcy siedzimy w taksówce i czekamy aż znajdzie odpowiednią szope.
Cały czas „jedziemy” w sznurze samochodów najczęściej na luzie z wyłączonym silnikiem czekamy na kolejny ruch o kilka metrow do przodu.
Przejechanie tylko samego „dworca” zajeło nam 55 minut podczas gdy kierowca przy wjeżdzie na dworzec zadzwonił do firmy, która sprzedała nam bilety zapytać gdzie się mieszczą i po 40 minutach korkostania widząc panikę w moich oczach zadzwonił jeszcze raz chyba powiedzieć żeby na nas poczekali
Dojechaliśmy, nasze bagaże zostały opieczętowane w bagażniku i zajęliśmy miejsca.. w cenie biletu oprócz miejsca na „rozkładanym fotelu” była również poduszka i butelka wody a reszta współpasażerów miała atrakcje w postaci 4 odważnych białych którzy będą jechali razem z nimi…
Zajmować miejsca można zaczynać…
Najpierw trzeba sprawdzić działanie i głośność systemu HI-FI i telewizora dla pasażerów
autobus był po tuningu i nad kierowca wisiał na przesuwnym ramieniu płaski telewizor ok. 40” oraz na całej długości dodatkowe głośniki dla lepszej jakości(czyt głośności) dźwięku. Najpierw zaczęto wyświetlać re-transmisje jakichś modłów z jakiegoś odpustu - a może to była tylko modlitwa o bezpieczną podróż kto wie… było głośno… było radośnie… działo się… Gdy modły się skończyły asystent kierowcy włączył jakiś koncert lokalnego rockbandu ale muzyka zdecydowanie nie przypadła do gustu współpasażerom więc wskutek protestów dość szybko ustąpiła miejsca hitom filmowym.
Zapowiedziano wieczór w Brucem Willisem i Szklana Pułapką w standardzie turystycznym. Jako że film stary i nawet w Birmie wszyscy go znają więc obejrzeliśmy troche na skróty Szklaną Pułapke 1- atak na biurowiec Nagatomi , potem przejrzeliśmy Szklana Pułapke 2 – atak na lotnisko w święta oraz Szklana Pułapke 3 – z Simonem który mówi podczas okradania banku rezerw federalnych, i tak w ciągu niecałych trzech godzin obejrzeliśmy 3 filmy – to się nazywa azjatycka wydajność choć może to wynik braku bloków reklamowych sam już nie wiem…
Po filmie nastąpiła cisza nocna i było by całkiem nieźle, gdyby nie jakość dróg i zawieszenia która powodowała, że wietrzne dzwonki na szczęście, które wisiały koło kierowcy składające się z prawdziwych dzwonków i dzwonczeczków jednostajnie „DZWONIŁY”. Na początku myślałem, że jednostajnie dzwonienie zamiast liczenia baranów może pomóc w szybkim zasypianiu i zagłuszaniu trzasków i zgrzytów dochodzących zewsząd ale pod koniec podróży zrozumiałem, że one tam raczej wiszą aby kierowca nie zasnął– mi się nie udało i jemu na szczęście też nie…
dojechaliśmy szczęśliwie do celu o 0600 rano i na szczęście nie było tak źle jak czytaliśmy o dojechaniu na miejsce o 2-3 nad ranem i przymusowym oczekiwaniu na wschód aby znaleźć nocleg, jedzenie cokolwiek…

Dojeżdżając o 6 rano jest jasno można zacząć szukać noclegu w nadziei, że pozwolą zająć pokój ciut wcześniej i nie będą czekać na rozpoczęcie doby hotelowej o 1400, nam się udało RememberINN powital nas śniadaniem podczas gdy pokój został przygotowany i był w cichej części hotelu – w sam raz na odespanie nocy w autobusie
Również z tego miejsca mogę zdementować plotki o przeraźliwym zimnie panującym w autbusach nocnych – to jest ten czas gdy Birmańscu kierowcy włączaja klimatyzacje i bez czapki koca i skarpetek nie da rday, nasz autobus jechał z zamkniętymi oknami = czyli klimatyzacja ON lecz najprawdopodobniej wskutek wieku i stanu technicznego przetrwalem bez czapki i skarpet, mi było przyjemnie a Magda jak Birmańczycy ukrywała się w bluzie pod kocem

0 komentarze:

Prześlij komentarz