Dziś dzień z cyklu „najwyżej, najdalej, najgłębiej” czyli jedziemy do Ushguli, najwyżej zamieszkałej na stałe wioski w Europie. Z Mestii do Ushguli jest zaledwie 50 km. ale droga zajmuje ponad 3 godziny. Najpierw jedziemy zwykłą szutrówką, potem jedziemy zwykłą szutrówką nad przepaścią, później jedziemy zwykłą szutrówką na przepaścią i odkopujemy drogę z kamieni, które zeszły razem z błotną lawiną… Po drodze zatrzymujemy się aby zwiedzić wieżę. Kierowca ma tylko kilka piosenek na pędraku i puszcza je na okrągło. Koło południa docieramy do Ushguli, a ja już całkiem nieźle śpiewam po gruzińsku.
Ushguli jest… fantastyczne! Bardzo mała wioska (mieszka zaledwie kilkadziesiąt rodzin), położona w na ogromnych zielonych halach, otoczona wysokimi, ośnieżonymi szczytami w tym Shkharą (najwyższy szczyt Gruzji). Wioska założona ok. XII w. i… nie wiele zmieniło się od tego czasu. Jest tu ponad 30 smukłych wież obronnych, wszystkie mają średniowieczny rodowód – dawniej były wykorzystywane do obserwacji okolicy i – przede wszystkim – jako schronienie dla domowników podczas walk między rodami. W jednej z wieży znajduje się małe muzeum. Po przyjeździe pytamy o to jak do niego trafić, ktoś mówi Szwedce, że muzeum mieści się „o tu”. Cała scena wygląda następująco:
Szwedka: Do you know where is the museum?
Gruzin: pokazuje paluchem na wieżę po czym woła po gruzińsku “Heniek, ubieraj kamizelkę strażnika, ja idę po klucze, są ludzie do muzeum”
Wejście kosztuje 2 GEL, oczywiście „no photo”. Wchodzę na pierwsze piętro i jestem oczarowana. W zagrzybiałej, wilgotnej wieży, w prowizorycznych gablotkach albo i bez gablotek znajdują się bezcenne eksponaty jak krzyże i ikony z V-VI w naszej ery, moneta Aleksandra Macedońskiego, biżuteria etc. Naprawdę warto wejść do tej wieży. W wiosce znajdują się jeszcze inne „muzea” czyli co kto miał starego w domu wsadził do wieży zamknął na kłódkę i przebrał się za strażnika. Nie wiem czy są równie ciekawe, jak to zwiedzane przeze mnie.
Na skraju wioski znajduje się również cerkiew Lamaria, pochodząca z przełomu XI/XII w. Niestety nie można wejść do środka ponieważ jest w renowacji. Ponieważ jestem w spodniach nie wchodzę na mały dziedziniec, a Fil znika mi z pola widzenia. Siedzę smętnie pod płotem, w końcu podchodzi pop i pokazuje, że mogę sobie obejść cerkiew. Przedzieram się przez krzaki, patrzę, a Fil jest już w pełni zintegrowany z gruzińskimi robotnikami. Minuta dwie i pojawią się flaszki!
Popołudnie spędzamy na szwędaniu się błotnistymi uliczkami, przyglądaniu się jak na halach pasą się konie, gonieniu małych prosiaków, jedzeniu chaczapuri, targowaniu się…
Wizyta w Ushguli jest punktem obowiązkowym!
Widok z wieży (przez bardzo małe okno)
Sesja z końmi w tle
Sesja z prosiakami
Kilka ciekawostek z Ushguli
Ekologiczny wychodek nad rzeką
Pożegnanie z Ushguli