15 listopada 2013 – Inle Lake --> Bagan – męskim okiem

0

Podróż...
Jako, że to znów o przemieszczaniu się z miejsca na miejsce powinno coś być, więc moja wielce szanowna pani żona wyznaczyła mnie do kolejnego opisu…

Po ostatnich przeżyciach związanych z nocnymi autobusami w Birmie, gdy dowiedzieliśmy się, że z Nyuangshwe do Bagan też funkcjonuje autobus nocny, a odległość jest o ponad połowe krótsza, bo niecałe 300 km, co będzie skutkowało zakończeniem podróży w godzinach niepoprawnie przedporannych - postanowiliśmy się wykosztować i skorzystać z samolotu – więc jak się zarabia to się ma i się leci private jetem…:-p

Ale zanim dojdzie do startu jest kilka rzeczy, o których warto wspomnieć dla potomności.

Wspomniana Birma otwiera się turystycznie - to widać i słychać. Gdzie się człowiek nie rozejrzy to albo locales albo turysta, odmiana Turysta Birmański.
Turysta Birmański jest troche innym osobnikiem niż nam się zdarzało spotykać w innych zakątkach Azji południowo-wschodniej.

Turysta Birmański to postawny biały pan, 50+, z lustrzanką klasy Canon MARK 5D lub Nikon D700 z plecakiem obiektywów oraz małżonką u boku (czasami młodszą lub tylko po mocnej konserwacji chirurgicznej) i maleńkim birmańczykiem, który pcha walizki państwa Turystów Birmańskich.
Z przykrością muszę stwierdzić, że typowy Turysta Birmański psuje rdzenny naród birmański płacąc te kilka dolarów więcej niż by się należało za usługi, które sa wprowadzane tylko i wyłącznie po to aby panu Turyście Birmańskiemu było wygodnie.

Wszyscy zgodnie podkreślają, że Birmę zaatakowała znaczna zwyżka cen turystycznych i może obrazek poniżej jest jedną z przyczyn rosnącej inflacji cen hoteli birmanskich
Gdy w hotelu w cenie noclegu było śniadanie (please choice one from the below – pisownia oryginalna) i do wyboru były:
1. tosty ( z dżemem, szynką, nutellą, miodem)
2. jajko (sadzone, jajecznica, omlet, omlet z warzywami)
3. naleśniki (z dżemem, szynką, nutellą, miodem)
4. zupa z ryżem – shan style
5. zupa z makaronem – po birmańsku
6. ryż smażony z kurczakiem burmese style
Pan Turysta Birmański zapytał czy może zrezygnować z rosołu z makaronem i weźmie tost z dżemem, jajko sadzone z jednej strony, naleśnika z nutellą, zupe z ryżem i ryż smażony z kurczakiem po birmańsku – początkowo podejrzewałem go o jakiś blogger kulinarny ale potem rozpoznałem ten gatunek - „Turysta Birmański”.
Ale tu nie o jedzeniu miało być lecz o podróżach więc wracając do meritum.

Pan Turysta Birmański chce wszystko co najlepsze, więc na skromnym rynku birmańskim powstały firmy/linie lotnicze aby wygodnie i szybko dowieźć Turystę Birmańskiego do celu - samolotem, a nie jakimś nocnym autobusem
Szybkie przeszukanie zasobów internetu i lokalnych biur podróży pokazało mi, że birmańskie niebo przecinaja skrzydła m.innymi nastepujących lokalnych lini lotniczych
1. Myanmar Airlines
2. Air Mandalay
3. Air Bagan
4. Asian Wings
5. Air Asia
6. Yangon Airways
7. Air KBZ
Nie wspominając pomniejszych linii, które mają obsługują tylko jedną destynacją oraz serwisów private jet i czarterów.
Bogaci w tą wiedze postanowiliśmy zachować się jak Turyści Birmańscy i sprawdzić jak wpływa dość liczna konkurencja na birmańskim niebie na poziom usług i ceny, a nam pozwoli ominąć wątpliwy komfort podróżowania po krajowych drogach Birmy.
Wyskrobaliśmy zaskórniaki zaplanowane na inne rozrywki i zakupilismy bilet z Inle Lake do Bagan co znaczy wymieniliśmy wątpliwą przyjemność nocnobusowania na 30minut lotu
Jako gratis dostaliśmy możliwość przebywania w skondensowanym towarzystwie Turystów Birmańskich oraz zapoznania się z zasadami działania lotnisk…

Zaczęło się typowo – odlot o 0845 więc musicie być na ponad godzine przed odlotem a wcześniej dojechać na lotnisko więc taksówka będzie czekać o 0630,
Urlopowy budzik ustawiony na ulubiona urlopową pobudke o 0530, szybkie śniadanie, finalne domykanie plecaka i jedziemy.
Ciemno, mglisto, droga się wije po pagórkach, robi się jaśniej lecz wcale nie przejrzyściej.
W końcu docieramy na lotnisko i kierowca mówi, że tam jest budynek i jesteśmy na parkingu odloty, więc plecak na plecy ręke przed siebie i ide, trafłem na mur w murze po omacku w drzwi – jesteśmy na lotnisku w hali odlotów…

I tutaj pierwsze zaskoczenie, każda linia ma swoje biurko i „check-in”, - linii lotniczych jest jednak znacznie więcej niż przypuszczałem, ale dumnie odnalazłem nasz Yangoon Airways i pokazuje bilety na co pan kończąc przeżuwanie mówi
„-sit down
- fog
– delay”… w sumie nie podejrzewałem, że polecimy w mgle, która potrafi sparaliżować OKĘCIE ale spróbować spróbowałem…
następnie zajęliśmy punkty obserwacyjne i zaczęliśmy boki rwać z nadchodzących niczym burzowe chmury kolejnych „Turystów Birmańskich” Przychodzą tacy na lotnisko siadają, dostaja ciastko na tzw. zatkanie otworu gębowego i zajęcie się chwilowe a malutcy w tym czasie idą z ich biletem do check-in, idą z paszportem do imigracji, idą z ich bagażami i zanoszą na DROP bagage, po tym czasie oklejony* Turysta Birmański przechodzi security check i wchodzi do Holu oczekiwania.

*Typowo azjatycki standard zarządzania turystami – na pierś dostaje się naklejke, która kształtem kolorem i textem wtajemniczonym pracownikom linii lotniczej, biura podrózy czy wycieczek identyfikuje osobnika jako swojego/obcego i jego destynacje u nas w Polsce popularne były np. kolorowe chusty pielgrzymkowe jako sposób odróżnienia i identyfikacji własnej sfory

Wracając do security check – taki typowy asian-local style, każdy z nas przeszedl przez bramke wykrywacza metali każdemu piszczała i co… i nic…

Hol oczekiwania.
Niestety wiele linii miało zaplanowany ranny lot i mgła pokrzyżowała wszystkimj równo plany, co prawda niektórzy Turyści Birmańscy okazywali niezadowolenie, że nie zdążą z planem na kolejne atrakcje lecz większość była na tyle rozsądna, że zrozumiała, że Birmańczycy naprawde nie sa w stanie rozgonić mgły nad lotniskiem, tutaj potrzebny byłby ekspert Macierewicza by zrobić analize czy to aby na pewno nie sztuczna mgła i wtedy w końcu byłby dowód – lepszy niż parówki…
Polskie głosy słyszeliśmy w dwóch rogach Hali ale nikt analizy mgły nie zrobił, mgła się sama rozeszła, przyszło słońce można było obejrzeć całość lotniska w HEHO,

Pas startowy jest,
Hala oczekiwań jest,
samolotów brak…

Musimy poczekać aż przylecą, miały wstrzymane starty do wyjaśnienia się sytuacji w HEHO, więc czekamy i jakież było nasze kolejne zdziwienie gdy rodem z Bareji na płyte lotniska wyszedł zespół ludowy i zaczął grać podrygując w takt muzyki…
Dzień Pasażera czy co??
Okazało się, że pierwszym samolotem, który wyląduje ma przylecieć prezydent, (jednak tą mgłe należało sprawdzić) na jakieś lokalne dożynki, a przy okazji uświetni ostatni dzien festiwalu balonów…
widok uczucia rozczarowania na twarzach Turystów Birmańskich, że to nie Barack Obama ale jakiś tutejszy prezydent - B E Z C E N N E
Samolot rozładowany czas ładować – więc wyszedł jakiś mniejszy pan i powiedział, że lecący Myanmar Airways do Rangunu proszeni do wyjścia, a że powiedział to po birmańsku i ktoś poszedł ruszyła przepełniona Hala oczekiwań w nadzieji, że ich naklejka uprawni ich do wejścia na pokład, niestety po kilku wybrańcach drzwi zamknięto i przyszło czekać na kolejny samolot, w tak zwanym międzyczasie lokalni pracownicy próbowali uświadamiać i inormować o nowych lepszych godzinach odlotów i tak lot HY141 miał odlecieć o 1126 a lot AB402 o 1133 co wywołało podziw na twarzach Turystów Birmańskich o tak wielką dokładność prawie jak na JFK czy o’Hare gdzie wielkie maszyny lądują co kilka chwil, niestety tu jest Azja tu się kłamie**, szczególnie turyście.

** kultura azjatycka- szczególnie chińska nie pozwala pokazać swojej słabości niewiedzy i nakazuje zawsze odpowiedzieć pytającemu obcemu,
a że odpowiedź nie zawiera prawdziwych danych to nie jest to problem odpowiadającego, on wyszedł z twarzą i udzielił odpowiedzi, co zadowoliło białego,
wilk syty i owca cała

Żaden samolot nie przyleciał a tym bardziej nie odleciał o 1126 czy 1133, ale trzeba przyznać że jak jakiś lądował i się rozpakował to potem wyłuskiwali poprawnie oklejonych i potem odlatywał, w międzyczasie zauważyłem, że jakoś boczkiem wylądował samolot z logiem Yangon Airways – to nasz wierzyłem naiwnie, niestety spacery po Halu oczekiwania zasiały niepewność, gdy zauważyłem wielu turystów z biletami Yangoon Airways lecz z innymi kolorem naklejek…
Pewna pani z żółta naklejka YangonAirways nawet zapytała mnie dlaczego większość ma zielone lub żółte naklejki a ja oraz moja żona mamy czerwone, jako jedyni w Hali, zmartwiła mnie tymi jedynymi więc z dumą troche złośliwie odparłem, że to pierwsza klasa i pani popędziła do wybranka serca z wyrzutami czemu oni nie lecą pierwsza klasą. Z tego miejsca kajam się i przepraszam tego pana choć na pewno było go stać na pierwszą klasę…

znudzeni już znajomościami z Hali oczekiwań w pewnej chwili zauważyłem, że obsługa jakby czegoś szukała – chodzą wśród ludzi niby bez celu a jednak.
Zaświatała mi myśl może warto jednak kontynuować FirstClassStory i wysunąłem się przed szereg na co pani z obsługi jak jastrząb rzuciła się na mnie, ledwo zdążyłem uchwycić żone i zostaliśmy jako jedyni dwoje wyprowadzeni z Hali odotów prosto do samolotu, który od dłuższego czasu czekał i nikt do niego nie wsiadał.

Zostaliśmy zaproszeni na pokład i okazało się, że czekali i szukali nas bo jesteśmy jedynymi pasażerami tego lotu…
Więc polecieliśmy normalnym samolotem pasażerskim ATR-72 – dwóch pilotów, dwóch pracowników linii lotniczej, trzy urocze azjatyckie stewardessy i dwójka pasażerów ja i Magda i jeden plecak w luku bagażowym.
Szkoda, że lot trwał tak krótko, bo nie zdążyłem jeszcze sprawdzić gdzie siedzi się najwygodniej natomiast serwis jaki oferowały panie stewardessy był na najwyższym poziomie, nigdy nie miałem tak szybko podanej coli czy sprite, na który mi przyszła ochota.
Gdyby nie żona obok to taki lot mógłby być spełnieniem niejednego marzenia erotycznego…
Niestety zgodnie z procedurą pilot powiedział, że zapianamy pasy i lądujemy w Bagan, szybko zwinnie zakołował na miejsce i mogliśmy opuścić samolot, zapytałem czy mogę sam wyjąć plecak z luku, za co mi podziękowali że nie muszą wieźć go wózkiem na pas transportowy, a ja się cieszyłem że nie będę musial tam czekać czego nie znosze, zabrałem więc szybko plecak bezpośrednio z luku samolotu na płycie lotniska i poszliśmy we dwoje do autobusu, a kierowca zawiózł nas dwoje na terminal przylotów. Dość szybko przeszliśmy kontrole i wyszliśmy we dwoje na rozczarowany tłum taksówek czekający na pasażerów samolotu, który właśnie wylądował…

Tak, podróżowanie po Azji jest zawsze przygodą.





0 komentarze:

Prześlij komentarz