Z pogodą w Gruzji nigdy nic nie wiadomo. Jednego dnia jest upał, potem leje, potem jest upał, potem jest zimno... Każdy region ma swój klimat do którego trzeba się odpowiednio dostosować (czyt. ubrać). Jesteśmy w Tbilisi ostatni dzień, postanawiamy pojechać do dawnej stolicy Mcchety. Ponieważ wczoraj było gorąco, ubieram się w koszulkę i zwiewną spódnicę. Chcemy zwiedzić 3 kościoły więc zabieram również chustkę (zawsze to lepiej okręcać włosy swoją). Do Mcchety jedziemy z dworca Didube, co chwilkę odjeżdża bus, jedzie się jakieś 25 minut.
Nauczona doświadczeniem, że nie wolno zwiedzać zbyt wielu rzeczy jednego dnia (im więcej miejsc tym większa szansa, że absolutnie NIC się nie zapamięta) wybieramy tylko 3 miejsca: katedrę Sweti Cchoweli, kościół Samtavro oraz kościół Jvari.
Katedra Sweti Cchoweli to jedna z piękniejszych świątyń jakie widziałam w życiu. Na zewnątrz nie robi wielkiego wrażenia, ale wystarczy wejść do środka... Ściany pokryte są freskami oraz ikonami, panuje niesamowita atmosfera ciszy i skupienia, palą się świece... Wraz z innymi zabytkami miasta została wpisana w roku 1994 na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Katedrę wzniósł na początku XI architekt gruziński Arsakidze na miejscu zbudowanego w IV. wieku najstarszego kościoła Gruzji. Według legendy święta Nino wybrała miejsce budowy u zbiegu rzek Kury i Aragwi. Według tej legendy Żyd z Mcchety wyruszył do Jerozolimy, by bronić Chrystusa przed sądem Piłata, lecz zdążył dopiero w chwili Ukrzyżowania. Od rzymskiego żołnierza odkupił szatę Chrystusa i zabrał ją ze sobą do Gruzji. W Mcchecie oddał szatę swojej siostrze Sydonii, która otuliwszy się nią zmarła i została w niej pochowana. Na jej grobie wyrósł wielki cedr. Święta Nino poleciła, aby ściąć cedr i na jego miejscu zbudować kościół, lecz cedr nie dał się ściąć. Dopiero gdy święta Nino modlitwą przywołała anioła, drzewo uniosło się i budowa została ukończona. Z pnia cedru powstała kolumna, dająca życiodajny sok.
Badania archeologiczne wykazały, że na miejscu obecnej katedry w V. wieku znajdowała się niewielka trójnawowa bazylika.
Po wyjściu z katedry zaczyna padać, robi się zimno i wieje. Przypominam sobie, że na dnie plecaka znajdują się getry (!), ale jak tu się rozebrać pod kościołem? Trudno, Św. Nino wybaczy (też była kobietą), nie mam zamiaru się przeziębić.
Idziemy w deszczu w stronę kościoła Samtavro. Mamy mapkę z punktu informacyjnego ale taką mapkę to sobie można... zwinąć w rulon. Gubimy się po pierwszym zakręcie, na szczęście zmoczona wyglądam dość żałośnie i przemiła Gruzinka zaprasza mnie pod swój wielki parasol. Po drodze opowiada nam historię kolejnego kościoła. Mówi po rosyjsko-gruzińsku jednak zaskakująco dobrze łapię kontekst. Kościół Samtavro został założony zaraz po tym, jak Gruzja przyjęła chrześcijaństwo tj. w latach trzydziestych IV wieku. Jego początki przypomina mały kościółek położony na prawo od wejścia. Obecnie Samtawro jest klasztorem żeńskim.
Kolejny na naszej liście jest kościół Jvari, położony na wzgórzu, kawałek do miasta. Ponieważ w dalszym ciągu pada postanawiamy złapać taksówkę. W sumie nie musimy łapać bo kierowca sam do nas podchodzi, targujemy się i po chwili siedzimy w rozpadającym się samochodzie. Nic to, jedziemy. Kierowca rozpędza się i po chwili... przekręca kluczyki w stacyjce. Myślę sobie, że coś mi się przywidziało. Po kawałku prostej włącza silnik, rozpędza się po raz kolejny i znów przekręca kluczyki (!). Fil głośno przełyka ślinę, przed nami ostre zakręty, a dziadek za kierownicą nic sobie nie robi. W drodze powrotnej było dokładnie tak samo, gruziński eco-driving z nutą dreszczyku.
Według tradycyjnych źródeł Święta Nino, która nawróciła Gruzję na chrześcijaństwo, zatrzymała się na modlitwę na najwyższym wzniesieniu Mcchety i postawiła na nim krzyż. Około 545 roku na tym miejscu został wzniesiony pierwszy, mniejszy kościół, który został nazwany Małym Kościołem Jvari. Drugi, większy, zwany Wielkim Kościołem Jvari, został wybudowany obok pierwszego między 586 a 605 rokiem.
...a na górze zimno było jak diabli, co obrazuje moja gęsia skórka i mina poniżej.
Wieczorem ostatni spacer po Tbilisi, ostatni kęs sera, ostatnia gruszkowa lemoniada i czas jechać na lotnisko.