Poprzedniego dnia dowiedzieliśmy się, że najprościej dojechać do Vardi z Borjomi turystycznym busem. Zaletą tego rozwiązania jest możliwość zwiedzenia dwóch dodatkowych zamków. Miejsce w busie rezerwuje się w Informacji Turystycznej przy głównej ulicy, zniżek nie ma, rozmowy są nagrywane (serio).
Od Generałowej wychodzimy dość wcześnie (trzymając w ręce worek z wałówką, który nam przygotowała), musimy jeszcze wymienić pieniądze. W Wietnamie najkorzystniejszy kurs wymiany był u złotników, w Borjomi pieniądze wymienia się w aptece. Nic mnie już nie dziwi.
Najpierw trafiamy do Akhaltsikhe, a dokładnie na wzgórze położone w starej części miasta Rabati – gdzie znajduje się zamek z XII w., ostatnio odrestaurowany (jeszcze czuć świeży beton).
...a z nieba leje się żar.
Kolejnym przystankiem jest twierdza Khertvisi, jeden z najstarszych zabytków Gruzji.
Koło południa docieramy do Vardi. Od początku czułam, że zwiedzania skalnego miasta to męska atrakcja. Labirynt skalnych grot połączonych korytarzami nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Jedynym ciekawym miejscem jest malutki kościół wykuty w skałach, ciekawe freski, dużo świec, bardzo klimatyczne miejsce. Dwa słowa o samym mieście: położone na wysokości 1300 m. npn., powstało koło 1550r. Ponad 3000 jaskiń mogło wtedy pomieścić do 50 tysięcy mieszkańców. Miasto miało swój system kanalizacyjny i doprowadzenie bieżącej wody, znajdowała się tu również biblioteka, a nawet stajnia. Niestety Vardia bardzo ucierpiała podczas wojny z Mongołami, Turkami oraz w wyniku kilku trzęsień ziemi. Obecnie kilka jaskiń jest zamieszkanych przez mnichów (sądząc po tym, że widziałam doniczki z kwiatkami, muszą być również mniszki).
Po drodze mijamy "gum tree"
Pod jaskiniami, przy parkingu znajduje się mała knajpka (jedyna), podają całkiem dobre jedzenie oraz zimne napoje. Można tak również spotkać znajomych z Kazbegi :) To właśnie tu, przy stoliku dowiadujemy się o ćwiczeniach gruzińskich komandosów pod Kazbekiem, przeżywamy (tzn. ja przeżywam) zawrócenie z lodowej ściany przez Janka oraz zastanawiamy się nad opuchlizną Beaty związaną z chorobą wysokościową... Ach, ja ja bym chciała też być w tej bazie. Może GÓRA następnym razem będzie łaskawsza.