17 maja 2012 – Kathmandu, Nepal – Delhi, Indie

0

17 maja 2012 – Kathmandu, Nepal – Delhi, Indie – by F. Po porannej pobudce i leniwym śniadaniu idziemy się pożegnać z Kumari i Durbar Squarem, magicznym miejscem w Kathmandu. Spacerem opuszczamy Thamel i obserwujemy codzienne życie kupców z Durbar Sq. Siedząc u drzwi świątyni w cieniu, do Magdy przychodzą zaprzyjaźnić i wspólnie pobawić się zasmarkne siostry, których mama poniżej handluje warzywami(fotografowane wczoraj) i nie zawsze ma czas zająć się maleństwami. Jednak kobiety gdy tylko chcą to niezależnie od wieku i pochodzenia zawsze znajdą wspólny język, podszczypywania, pokazywanie bransoletek i kolczyków ot takie tam babskie …




Troche dziwi mnie to późne otwieranie sklepów ale coż miejskie Kathmandu to nie wsiowa Pokhara, tu się nie wstaje wraz ze świtem, z kogutów pianiem… Nadchodzi czas by opuścic hotel i złapać za ostatnie przygotowanie rupie taxówke na lotnisko. Wychodzimy z Thamelu tym razem na część nieturystyczną i jakoś tak cicho i spokojnie… Podchodze pewnym krokiem nauczonym od Johna Wayna do taxi aby negocjować cene i cena powala mnie z nóg, kolejny to samo i dodaje magiczne słowo klucz Bandh…- Road closed.

Obecnie Nepal jest republiką ale trwa „spór” nad konstytucją aby przekształcić go w federacje, i wynikiem tego są strajki generalne zwane BANDH… to co w Pokharze na dalekiej prowincji było tylko pół-zamknięciem sklepów to w Kathmandu – stolicy jest pełnym strajkiem z policją w kamizelkach kuloodpornych, pałowaniem na ulicach i demonstracjami na okupywanych ulicach. Na szczęście wszyscy wiedzą, że jedyną gałęzią przemysłu w tym kraju jest turystyka i jak to mówią wojna domowa wojną, ale o turystów z ich twardą walutą dbać trzeba… więc białych izolują, o białych dbają oraz starają się aby biali jak najmniej odczuli tutaj panujące niesnaski. Przykładem tego są 4 kolory tablic rejestracyjnych dla pojazdów zarejestrowanych w Nepalu.

1. czarne z białymi znakami dla standardowych taxówek, riksz (pojazdów świadczących usługi transportowe dla ludności)
2. czerwone z białymi znakami dla pojazdów prywatnych (głównie motocykli, motorowerów , bo mało którego Nepalczyka stać na Tate NANO a co dopiero coś lepszego)
3. białe z niebieskimi znakami dla pojazdów korpusu dyplomatycznego oraz
4. zielone z białymi znakami tylko dla pojazdów do przewozu turystów dodatkowo oznakowane tabliczką TOURIST ONLY

Aby nie trwożyć pozostających naszych najbliższych w kraju nie będę tutaj tłumaczył zawiłości wewnętrznej polityki nepalskiej i wracając do opisu dnia zagryzam z wściekłości zęby na moja niefrasobliwość, że zapomniałem wczoraj sprawdzić wiadomości i strajk mnie zaskoczył oraz w nadziei patrzę za samochodem z zielonymi blachami. Na horyzoncie stoi SHUTTLE BUS na zielonych blachach, więc szybko zdążam w kierunku i zaczynam negocjować cene która wynosi 400rupii za dwie osoby. Standardowa opłata za taxówke na lotnisko to 350 rupii i tak planowałem budżet ze mój portfel zawiera już tylko 370 rupii – waluty niewymienialnej poza NEPALEM. Dochodzę do dramatycznego momentu gdy musze pokazać jak bardzo boję się zamieszek na ulicach i mam już tylko 370 rupii. Kierowca ujęty moją historią każe nam wsiadać opróżnia mój portfel i rusza. Teraz czas na rozejrzenie się po autobusie, jest 4 osoby białe a reszta to z wyglądu mieszkańcy SAARC. ważne że autobus jedzie, skręca z głównej drogi w boczne i kręci takimi zaułkami asfalt to położą tam dopiero za 100 lat.



Dobrą cechą państw miast rozwijających jest to, że gdy główna droga jest zamknięta to można ją objechać na tyle sposobów ile fantazji ma kierowca, po kilku skrętach zaczynam się nudzić bo nasz prowadzący nie jest orłem ale na szczęście pilot z komórka relacjonujący zdarzenia i dający wskazówki kierowcy prowadzi nas w dobrym kierunku. A że nie ma asfaltu i jedziemy albo poprzez slumsy albo wzdłuż rzeki/ścieku szukając brodu, aby ją przekroczyć nie robi na nikim wrażenia. Na jednym z podskoków podczas wirażu do autobusu wskakuje kobieta i coś zaczyna gestykulować zdecydowanie pokazując w lewo, pilot kierowca posłusznie skręcają i jadą jakby według jej wskazówek. Dojeżdżamy do skrzyżowanie gdzie nasz dalszy kierunek będzie zdecydowanie wbrew zakazowi wjazdu ale wiem, że to nie powinno powstrzymać naszego kierowcy, jednak zatrzymuje się a pilot z kobietą oraz jeszcze jednym pasażerem wychodzą „jakby na zwiad”… po 3 minutach zaczynam się niepokoić i zaczynam dopytywać … wraca nasz pilot z załogą i kobieta wnosząc całe zestawy darów wraz z jakby zapasami pożywienia przygotowanego na jakąś impreze, zastawiają każdy wolny fragment podłogi i wychodzą znikając w zaułkach skąd przyszli, tego już za wiele zawiązuje koalicje pasażerów busu, bo okazuje się że oprócz nas jeszcze 4 osoby muszą zdążyć na ten sam samolot i zaczyna to wyglądać coraz mniej realne, przewoźnik wymagał być na lotnisku 3 godziny przed odlotem, ja planowałem być jakieś 2 a jak dalej pójdzie to nawet na czas odlotu nie dojedziemy a co z check-in i całością security… atmosfera się zagęszcza do momentu gdy wśród pasażerów ujawnia się pracownik lotniska i gdy poznaje numer naszego lotu idzie i jak Nepalczyk z Nepalczykiem rozmawia z kierowcą co skutkuje że kilka minut później odjeżdżamy z zapasami jedzenie ślubnego i darami dla bóstwa i nigdzie się już nie zatrzymujemy. Dojeżdzamy na lotnisko kilka minut poźniej na półtorej godziny przed planowanym odlotem i biegiem do kolejki do pierwszego security check.

Pomyślnie przechodzimy i zaczynamy szukać w którym okienku trwa odprawa lotu INIDIGO 6E32, bo co ciekawe na monitorach pojawia się informacja o odprawie o numerze lotu ale brak informacji w którym okienku… na pytanie w sklepiku z pamiątkami zirytowana pytaniem pani odpowiada że w tym co zawsze… w trzecim. Następnym razem będę pamiętał… Biegiem do okienka numer trzy i tam pani sprawia że jesteśmy odprawieni co teoretycznie znaczy ze samolot bez nas nie odleci.

Idziemy do kolejnej security check, potem immigration Office i kolejny security check.. i dochodzimy w końcu do „departures Gates” i czekamy na wywołanie, kątem oka dostrzegam logo INDIGO w rogu hali i idziemy do autobusu który nas wsadzi do samolotu… chciałoby się powiedzieć… niestety to jest Nepal wieć przed wejściem do autobusu czeka nas security check i po podwiezieniu do schodów do autobusu mobilne stanowisko security check.

Większość security check polega na przejściu przez bramke metaloczułą, scanowaniu bagażu oraz obmacaniu pasażera/bagażu przez oficerów, zawsze są osobne kolejki dla mężczyzn i osobne dla kobiet a o jakości kontroli i zaleceń niech świadczy fakt, że cały czas w kieszeni niose litrową butelka z resztką wody mineralnej którą szczęśliwie dowiozę do Delhi.

Jesteśmy tak security checknięci, że bez sił opadamy a w swoim miejscu i czekamy na odlot, który teoretycznie powinien być za jakieś trzydzieści pięć minut … w europie.. w Azji należy się spodziewać jak przyjdzie czas, jakież jest moje zdziwienie gdy pada komunikat o zakończeniu boardingu i samolot zaczyna kołować. To brzmi nierealnie ale samolot na międzynarodowym rejsie wystartował 30 minut przed czasem… a doleciał i wylądował całe 60minut przed rozkładem.

Brzmi tak nierealnie że nadal zastanawiam się czy to była jawa czy sen… szczególnie fajnie wyglądało to na tablicach informacyjnych w Delhi gdzie samolot z Frankfurtu Miał 9 godzin 45 minut opóźnienia a lot z Kathmandu opóźnienia –(minus)60 minut. Podczas lotu pilot dał nam szanse pożegnać się z pięknymi Himalajami, które ciekawsko wystawiły swoje ośnieżone szczyty powyżej chmur aby nas pożegnać




raportował
Filip

0 komentarze:

Prześlij komentarz