18 lipca 2011 - Xian

0

Idziemy na stację kolejową sprawdzić skąd odjeżdżają busy do Armii Terakotowej oraz gdzie mamy się zameldować 22 lipca na pociąg powrotny do Pekinu. Ktoś, kto nie był nigdy na chińskiej stacji w poszukiwaniu informacji / biletu / pociągu nie może powiedzieć, że był w Chinach. Tego się nie da opisać, więc nie będę opisywać…

Ze stacji łapiemy autobus nr 30 (najpierw dogadujemy się z chińczykami gdzie ten autobus jedzie) i ruszamy do Big Wild Goose Pagoda. Pagoda robi wrażenie, jest zdecydowanie większa, lepiej zachowana i droższa niż jej koleżanka z poprzedniego dnia. Wejście do pagody, nie oznacza wejścia do pagody - tylko wejście do parku. Do pagody jest osobny bilet (bilet z wejściem na szczyt), nie wchodzimy. Ci co byli mówią, że nie warto. Park jest naprawdę duży i pełno w nim ciekawych zakamarków. Znajdujemy nawet pawilon gdzie można sobie dobrać amulet chroniący w zależności od znaku zodiaku. Podobno siła amuletu zależy od mnicha, który go robił (i do sklepu, który go sprzedaje – im więcej zapłacisz tym większa wiara, że amulet działa).

Wieczorem idziemy na Ancient Street, odkrywamy sklep z tanią herbatą oraz uliczkę z tanimi podkoszulkami, musze tam wrócić na zakupy.

Dziś znowu mamy darmowe piwo…

***

Zastanawiałam się dlaczego chińscy mężczyźni chodzą z koszulami podciągniętymi na brzuchu. Myślałam, że to na skutek gorąca, co by przewietrzyć skórę ale Fil dowiedział się, że to ma coś związanego z pępkiem i mocą kosmiczną czy też energetyczną… Muszę pociągnąć ten wątek bo mnie zaintrygował.

Pagoda Wielkiej Gęsi


Sklep z "długopisami"

Bell Tower nocą

0 komentarze:

Prześlij komentarz