21 października 2011 - Londyn

0

Mój pierwszy raz w Londynie i czuję, że współgram z tym miastem. Na ulicach kocioł nacji, sari miesza się z islamskimi burkami, wysokie obcasy, baleriny i kalosze, kreacje prosto z wybiegów i ciuchlandów, drogie marki i zapach tanich perfum, wszystko w jednym. Przyjemność sprawiłoby mi siedzenie i oglądanie ulicy, niekończący się Channel Fashion Show... Niestety lista miejsc do odwiedzenia jest długa i obserwować trzeba będzie w przelocie.

Podróż po Londynie zaczynamy od Nothing Hill, trafiamy na ulicę gdzie trwa pchli targ. Kapelusze z piórami, stare zegary porcelana, meble, zdjęcia, wisiorki, suknie, ramy, posążki, wachlarze, kolczyki... Cuda wianki na kiju! Szukam domu Amy Winehouse ale bez mapy to sobie mogę szukać do upadłego. Nothing Hill kojarzy mi się jeszcze z tytułem komedii romantycznej w której grała Julia Roberts i Hugh Grant... Jedyna komedia romantyczna, którą jestem w stanie obejrzeć - głównie ze względu na ekscentrycznego Walijczyka, Spike'a :)




Jedziemy metrem na stację Piccadilly Circus, oczywiście pstrykam zdjęcie z figurka Erosa. Zaczyna się ściemniać, jesteśmy zmęczeni i ruszamy do naszego hostelu zostawić bagaże. Wieczorem śmigamy na najlepsze drinki, robione przez najlepszego barmana w Londynie - Coctail Bar B@1... Soho zaczyna mi się nieśmiało podobać, klimat podobny do KhaoSan RD. Oczywiście zdecydowanie ciszej i spokojniej ale można wyczuć wątki wspólne - alkohol, taniec, jedzenie, luz, blues :) Ponieważ nie doczytujemy, że metro jest czynne do późnych godzin nocnych, wracamy na późną kolację do naszej dzielnicy. Siadamy w King Edward VII Pub zamawiam miskę małży w winie, Fil standardowo angielskiego burgera, do tego bierzemy dwa Cider'y. Małże re-we-la-cja, Cider ble-ble-ble, ni to piwo, ni to napój. Najedzeni, podążamy spacerem przez dzielnicę Stratford do hostelu.





Pokaż Londyn na większej mapie

0 komentarze:

Prześlij komentarz