Azjatki niektórym się podobają, jestem w stanie się zgodzić z tym stwierdzeniem, jeśli wykluczymy Chinki.
One są po prostu brzydkie. Na ulicy tłum… wszędzie tłum… kobiet statystycznie jest tylko pół tłumu, ale i tak nawet w tej połowie od razu wyróżniają się turystki – Azjatki nie Chinki. Całkiem inne rysy twarzy i czasem nawet ładne, bo Chinki to jednak tylko, co najwyżej do sprzątania i prania. Broń Boże do gotowania.
Przechlapane mają ci chińscy chłopcy
po primo - Chinki są brzydkie
po secundo - jedzenie, jakie oferują jest paskudne, nie dość, że wygląda jak na zdjęciach załączonych gdzieś… kiedyś… poniżej… oraz pachnie jak karma dla psa lub innym zepsutym czymś, to w smaku na razie nie odnalazłem jeszcze nieba dla mojego podniebienia,
Jedzenie jest do bani nigdy więcej kuchni chińskiej bardziej zaawansowanej niż zupki instant.
Ale wracając do urody tutejszych autochtonek, nie bardzo wiem jak opisać to co prezentuje ulica, bo z jednej strony w Polsce każdy mężczyzna wiosną biega z językiem na brodzie śliniąc się jak szczeniak, gdy przychodzi czas krótkich spódniczek; tutaj ciepło jest przez większość czasu i kobiety/dziewczęta ciągle paradują w krótkich spodenkach/spódniczkach/sukienkach warto jednak dodać, że ich nogi mają to do siebie że gdy stykają się kolana stopy nawet nie mają jak o siebie zawadzić. Wywrócenie poprzez zaplątanie nóg większości z nich nie grozi.
Odrywając się od ziemi poruszając się w stronę chmur ciężko odnaleźć ulubione w Europie zaokrąglenia zarówno w okolicach równika jak i przed ramionami niewiele się dzieje. Większość przypomina zasuszone patyki lub pulchne mortadelki, naprawdę nic smacznego.
No i sam koniec, czyli coś, co najczęściej widzę gdyż w tłumie dzięki swojemu wzrostowi czuje się jak wieża wartownicza w lesie… najczęściej widzę morze czerni przykrytej parasolkami.
Wszystkie Chinki są brunetkami, mają czarne albo czarne albo czarne a czasami farbowane/rozjaśniane włosy na brunatno/brązowe z czarnymi odrostami. Dlatego będąc wyższym niż miliard chińczyków na wysokości moich oczu są włosy lub czasem pręty rusztowana parasolek.
Parasolkom należy się więcej opisu. Muszę wspomnieć, że każda mniej lub bardziej elegancka Chinka nosi parasol, który chroni ją zarówno przed słońcem jak deszczem, o czym przekonaliśmy się dzisiaj. Co więcej dzisiaj własnoocznie widziałem, że średnio-rozgarnięta Chinka potrafi jechać na swoim motocyklu z rozłożona nad głowa parasolką w trakcie deszczu. Jak to mówią SZACUN.
Ale Parasolka to jest również ukryta chińska broń przeciwko mnie - zepsutemu zachodniemu imperialiście, jakaś parasolka nieustannie w tłumie czyha na moje oczka, dlatego zdroworozsądkowo chodzę w okularach lub czapce z daszkiem nasuniętej głęboko na czoło
Warto odnotować, że Magda też zakupiła już parasolkę – chyba stara się zasymilować.;-)
Wracając do Chinek…
Jak już napisałem wyżej są brzydkie, niekształtne to jeszcze te ich chińskie maniery …
Przecież to takie ludzkie, gdy się odbija posiłkiem to tak żeby inni słyszeli,
albo trzeba sobie splunąć/odcharknąć od serca pod nogi swoje lub czyjeś…. Bez krępacji to takie naturalne…
Nawet jak zdarzy się ładna Chinka to po chwili obserwacji i czar pryska…
Ale schodząc już z tematu nieurodziwych Chinek a wracając do opisu kraju środka
Długo żyli w izolacji, wierzyli, że są lepsi i nie chcieli przyjąć zachodniego stylu życia… wydaje mi się, że się głęboko mylili lub nadal powinni żyć w izolacji. Co prawda zabytki maja wspaniałe, zarówno oddzielający ich od cywilizacji Wielki Mur jak i broniąca ich cesarza Armia Terakotowa to prawdziwe cuda świata, ale również ich izolacja od świata zewnętrznego pokazujące ich mentalność, sami sobie środkiem i wypełnieniem, sami sobie bez ludzi świata zewnętrznego, jest ich na tyle wielu, że nie potrzebują jakichś przybłędów z innych krajów, cały czas turysta tutaj czuje się jak intruz, jak rozbitek na bezludnej wyspie, bo pomimo morza czarnych głów dookoła najłatwiej dogadać się pismem wymachiwanych rąk oraz prostych rebusów, Magda śmieje się, że w KALAMBURY osiągnąłem już poziom expercki. Ale jak na razie jedynie proste obrazki są w stanie skomunikować mnie na ulicy, chyba moja chińska wymowa pozostawia wiele do życzenia, choć wmawiam sobie, że mam akcent kantoński a nie czysto mandaryński.
Dzieci chińskie są tez brzydkie, ale maja to zapewne po swoich małourodziwych mamusiach;-)
Co więcej zaskakuje mnie sposób ubierania chińskich maleństw. Ich spodnie najczęściej mają rozcięcie w miejscu u nas nazywanym krokiem tak jakby spodnie to były dwie osobne nogawki połączone gumką w pasie.
Tego typu rozwiązanie ma swoje zalety, bo gdy dochodzi do chwili, gdy z maleństwa zaczyna się coś wysypywać albo wylewać to należy tylko dopilnować by nogawki nie pracowały, jako rynny wychwytujące…. To takie normalne przystanąć w tłumie i poczekać aż dziecko skończy wydalać na chodnik a następnie ruszyć dalej razem z masą sobie podobnych.
Rozkoszne zdjęcia dzieci znalezione w sieci:
Dzięki powyższej opisanym zdarzeniem mogę stwierdzić, że „Chinki nie mają w poprzek” (przynajmniej młode)
Na szczęście zaraz idziemy na darmowe piwo może poprawi mi humor
To pisałem ja
Co chyba każdy czytający załapał.
Fil