18 - 19 października 2014 - warszawskie parki: Łazienki Królewskie
Opublikowano poniedziałek, października 20, 2014 przez Lady
Piękna
pogoda zainspirowała nas do odwiedzenia warszawskich parków. Weekend
spędziliśmy w Łazienkach Królewskich, Parku Ujazdowskim i Ogrodzie Saskim. Przy
takim słońcu można naładować akumulatory na długie, ponure, jesienne wieczory…
Łazienki Królewskie
Co zapakować... na wyprawę na Rysy
Opublikowano środa, września 17, 2014 przez Lady
Poniżej lista rzeczy, które powinniśmy mieć przy sobie wybierając się na Rysy lub w wyższe partie gór. Lepiej zabrać ze sobą więcej, niż na wysokości 2000 m npm. martwić się, że czegoś nam brakuje lub jest nam zimno.
KATEGORIA: UBRANIE
- plecak – z regulowanymi ramionami i paskami
- buty – twarda podeszwa, powyżej kostek, wcześniej sprawdzone (i rozchodzone, nie idziemy w butach wyjętych z pudełka) *
- polar / soft-shell
- kurtka na deszcz
Jestem zwolennikiem ubierania się „na cebulkę” dlatego zawsze biorę osobno polar, shell i kurtkę. W zależności od pogody kurtka na deszcz może być dodatkowo ocieplana lub jednowarstwowa - chroniąca tylko przed deszczem. Zawsze do kurtki i shella dopinam kaptury, min. jeden. Shell i kurtka powinny na długość zakrywać tyłek, dbajmy o swoje nerki!
- spodnie trekkingowe z odpinanymi nogawkami + getry
Nauczona doświadczeniem idąc w wyższe partie gór mam getry na które mogę nałożyć spodnie lub spodnie pod które mogę nałożyć getry. Temperatura potrafi spaść o kilkanaście stopni w przeciągu kilku minut.
- koszulka termoaktywna – biorę koszulkę na szerokich szelkach lub z długim rękawkiem, to zależy od prognozowanej pogody
- bielizna termoaktywna
- skarpetki termoaktywne – nt. skarpetek mogłabym napisać referat :) najlepsze są z wełny merynosów, dobre są też z włókna bambusa (ale zwykle cienkie). Skarpety powinny być grube i sięgać ok. 5 cm powyżej cholewki, powinny mieć specjalne strefy amortyzacji (np. na pięcie i śródstopiu), raczej płaskie szwy i przylegać do stopy. Nie ma nic gorszego niż skarpety, które zsuwają się w trakcie wędrówki. Dobre skarpetki są niestety drogie, ale warto w nie zainwestować (np. w parę z jonami srebra – antybakteryjne). Warto zabrać zapasową parę.
- bandana podróżnicza / chusta / szalik – biorę cały zestaw czyli bandanę, cienką chustę i polarowy szalik
- czapka z daszkiem / czapka polarowa – biorę obie
- rękawiczki – najlepiej nieprzemakalne, podczas wyprawy na Rysy (w sierpniu) łańcuchy były zalodzone i rękawiczki były absolutnym „must have”, ja miałam rowerowe, wzmacniane skórą, ale całe byłyby dużo lepsze.
- stuptuty – przy słonecznej pogodzie nie są potrzebne
- okulary przeciwsłoneczne
- zegarek
Ja zabieram jeszcze ocieplacze na kostki (to takie getry od kostek do kolan, prawie zawsze mi zimno :) oraz foliową pelerynę przeciwdeszczową (mała szansa, że folia przemoknie, a waży prawie nic).
KATEGORIA: JEDZENIE
- woda – lepiej kilka mniejszych butelek niż jedna wielka
- termos z ciepłą herbatą – obowiązkowo (!) bez względu na pogodę
- 3 – 4 bułki z żółtym serem / gotowe kanapki
- 2 – 3 małe konserwy mięsne / pasztet – lepiej zabrać kilka mniejszych niż taszczyć metalową puszkę, dobrze sprawdzają się też kabanosy
- gorzka czekolada
- batony energetyczne / batony czekoladowe
- 1 – 2 jabłka
- suszone owoce (np. morele, śliwki)
KATEGORIA: INNE
- zafoliowana mapa
- naładowana komórka (+ 48 601 100 300 GOPR wszystkie polskie góry)
- aparat fotograficzny
- dokumenty (np. dowód)
- latarka (czołówka)
- folia termiczna
- scyzoryk
- krem UV, pomadka do ust
- plastry (różne wielkości)
- opatrunek w sprayu (Akutol)
- bandaż elastyczny
- gaziki nasączone spirytusem
- chusteczki higieniczne
- zapałki
- rękawiczki lateksowe – na wypadek udzielania pierwszej pomocy obcej osobie
* Dwa słowa o wyborze butów górskich.
Idziemy do sklepu, który oferuje duży wybór różnych modeli, najlepiej popołudniu lub wieczorem, wtedy stopy są zmęczone. Mierzymy naście par i wybieramy 2-3 pary. Mierzymy wybrane pary zakładając dwie grube skarpetki (albo skarpetki trekkingowi) w których będziemy chodzić po górach. W butach powinno być trochę luzu, ok. 1 cm. To miejsce jest niezbędne, jeśli but będzie za ciasny (lub dopasowany) podczas schodzenia palce będą dobijać do końca buta i zrobią nam się odciski. Sprawdzamy czy but ma membranę (np. gore-tex lub sympatex), jaką ma podeszwę (np. vibram – bardzo dobra), czy nie gniecie i nie uwiera po zawiązaniu, czy ma metalowe haczyki na sznurówki etc. W wybranym modelu warto chwilę pochodzić po sklepie, poskakać, kucnąć, poruszać palcami. To oczywiste ale zawsze mierzymy oba buty.
O naszej trasie na Rysy możesz przeczytać tutaj:
12 - 13 sierpnia 2012 - Wyprawa na RYSY
KATEGORIA: UBRANIE
- plecak – z regulowanymi ramionami i paskami
- buty – twarda podeszwa, powyżej kostek, wcześniej sprawdzone (i rozchodzone, nie idziemy w butach wyjętych z pudełka) *
- polar / soft-shell
- kurtka na deszcz
Jestem zwolennikiem ubierania się „na cebulkę” dlatego zawsze biorę osobno polar, shell i kurtkę. W zależności od pogody kurtka na deszcz może być dodatkowo ocieplana lub jednowarstwowa - chroniąca tylko przed deszczem. Zawsze do kurtki i shella dopinam kaptury, min. jeden. Shell i kurtka powinny na długość zakrywać tyłek, dbajmy o swoje nerki!
- spodnie trekkingowe z odpinanymi nogawkami + getry
Nauczona doświadczeniem idąc w wyższe partie gór mam getry na które mogę nałożyć spodnie lub spodnie pod które mogę nałożyć getry. Temperatura potrafi spaść o kilkanaście stopni w przeciągu kilku minut.
- koszulka termoaktywna – biorę koszulkę na szerokich szelkach lub z długim rękawkiem, to zależy od prognozowanej pogody
- bielizna termoaktywna
- skarpetki termoaktywne – nt. skarpetek mogłabym napisać referat :) najlepsze są z wełny merynosów, dobre są też z włókna bambusa (ale zwykle cienkie). Skarpety powinny być grube i sięgać ok. 5 cm powyżej cholewki, powinny mieć specjalne strefy amortyzacji (np. na pięcie i śródstopiu), raczej płaskie szwy i przylegać do stopy. Nie ma nic gorszego niż skarpety, które zsuwają się w trakcie wędrówki. Dobre skarpetki są niestety drogie, ale warto w nie zainwestować (np. w parę z jonami srebra – antybakteryjne). Warto zabrać zapasową parę.
- bandana podróżnicza / chusta / szalik – biorę cały zestaw czyli bandanę, cienką chustę i polarowy szalik
- czapka z daszkiem / czapka polarowa – biorę obie
- rękawiczki – najlepiej nieprzemakalne, podczas wyprawy na Rysy (w sierpniu) łańcuchy były zalodzone i rękawiczki były absolutnym „must have”, ja miałam rowerowe, wzmacniane skórą, ale całe byłyby dużo lepsze.
- stuptuty – przy słonecznej pogodzie nie są potrzebne
- okulary przeciwsłoneczne
- zegarek
Ja zabieram jeszcze ocieplacze na kostki (to takie getry od kostek do kolan, prawie zawsze mi zimno :) oraz foliową pelerynę przeciwdeszczową (mała szansa, że folia przemoknie, a waży prawie nic).
KATEGORIA: JEDZENIE
- woda – lepiej kilka mniejszych butelek niż jedna wielka
- termos z ciepłą herbatą – obowiązkowo (!) bez względu na pogodę
- 3 – 4 bułki z żółtym serem / gotowe kanapki
- 2 – 3 małe konserwy mięsne / pasztet – lepiej zabrać kilka mniejszych niż taszczyć metalową puszkę, dobrze sprawdzają się też kabanosy
- gorzka czekolada
- batony energetyczne / batony czekoladowe
- 1 – 2 jabłka
- suszone owoce (np. morele, śliwki)
KATEGORIA: INNE
- zafoliowana mapa
- naładowana komórka (+ 48 601 100 300 GOPR wszystkie polskie góry)
- aparat fotograficzny
- dokumenty (np. dowód)
- latarka (czołówka)
- folia termiczna
- scyzoryk
- krem UV, pomadka do ust
- plastry (różne wielkości)
- opatrunek w sprayu (Akutol)
- bandaż elastyczny
- gaziki nasączone spirytusem
- chusteczki higieniczne
- zapałki
- rękawiczki lateksowe – na wypadek udzielania pierwszej pomocy obcej osobie
* Dwa słowa o wyborze butów górskich.
Idziemy do sklepu, który oferuje duży wybór różnych modeli, najlepiej popołudniu lub wieczorem, wtedy stopy są zmęczone. Mierzymy naście par i wybieramy 2-3 pary. Mierzymy wybrane pary zakładając dwie grube skarpetki (albo skarpetki trekkingowi) w których będziemy chodzić po górach. W butach powinno być trochę luzu, ok. 1 cm. To miejsce jest niezbędne, jeśli but będzie za ciasny (lub dopasowany) podczas schodzenia palce będą dobijać do końca buta i zrobią nam się odciski. Sprawdzamy czy but ma membranę (np. gore-tex lub sympatex), jaką ma podeszwę (np. vibram – bardzo dobra), czy nie gniecie i nie uwiera po zawiązaniu, czy ma metalowe haczyki na sznurówki etc. W wybranym modelu warto chwilę pochodzić po sklepie, poskakać, kucnąć, poruszać palcami. To oczywiste ale zawsze mierzymy oba buty.
O naszej trasie na Rysy możesz przeczytać tutaj:
12 - 13 sierpnia 2012 - Wyprawa na RYSY
Tajlandia - informacje praktyczne
Opublikowano środa, września 17, 2014 przez Lady
Informacje praktyczne podzieliłam na kategorie, takie jak: transport, spanie, zakupy, organizacja czasu, czego nie wolno? oraz na co uważać?
TRANSPORT
- z lotniska do centrum BKK dostaniemy się pociągiem, shuttel bus’em (prosto na Khao San Rd), taksówką czy limuzyną – jeśli mamy akurat taką fantazje i nas stać.
- po BKK najlepiej poruszać się promami pływającymi po rzece Chao Phraya, kupujemy bilet na stacji, po czym wskakujemy na odpowiednią łódź. Łodzie dzielą się kolorami oraz częstotliwością zatrzymywania się na przystankach, należy sprawdzić wcześniej która łódź płynie w odpowiadającym nam kierunku.
- w BKK dość tanie są taksówki, należy wcześniej upomnieć się o włączenie taxi meter, czyli licznika, inaczej możemy przepłacić za kurs, niestety zdarza się również, że taksówkarz jedzie okrężną drogą. Na pytanie czy to nasz pierwszy pobyt w Tajlandii lepiej odpowiedzieć, że nie.
- całkiem niezłe są autobusy i sky train
- odradzam tuk tuki i wszelakie podobne pojazdy, bardzo przepłacimy, możemy również utknąć w best shop in town
- na wyspie Phuket bardzo drogie są taksówki, które jeżdżą między popularnymi plażami, najlepsza metoda na zwiedzanie wyspy i poszukiwanie "samotnych lagun" to wypożyczenie skutera (nie, nikt nie sprawdza prawa jazdy), dość tanie są również lokalne autobusy i minibus
- na północy kraju popularnym środkiem transportu jest songthaew (taki pick up z ławkami), machasz ręką i pytasz w jakim kierunku jedzie, ile kosztuje i czy można wsiadać.
- jeśli jesteśmy w małej miejscowości np. Sukhothai warto wypożyczyć rower, ceny za jedzenie i picie spadają poza miastem.
SPANIE
- dla każdego coś miłego, od zapchlonych norek na Khao San Rd w BKK po pięciogwiazdkowe hotele na pięknych plażach, my śpimy w guest housach (ok. 650 BTH za pokój dla dwóch osób z klimatyzacją / wiatrakiem i w miarę czystą łazienką).
- zanim zapłacimy za pokój należy sprawdzić: czy nie ma grzyba na ścianach, czy łóżko/pościel jest suche, czy z kranów leci woda zimna/ciepła, czy pokój da się zamknąć na kłódkę etc.
- dla mnie ważne jest również piętro, w guest housach prawie zawsze nie ma windy, a wspinanie się na 5 piętro z plecakiem przy 35 stopniowych upałach nie jest tym co Tygrysy lubią najbardziej.
- odradzam spanie na Khao San Rd i w bliskiej okolicy, ok. godz 20:00 ruszają dyskoteki i nie da się zmrużyć oka, chyba, że ktoś to lubi - ja nie lubię wrzasków dzikich stad pijanych Anglików i ogłuszającej muzyki...
- nie warto rezerwować noclegów z wyprzedzeniem chyba, że... jedziemy w szczycie i zależy nam na konkretnym hostelu (zwykle te przyjemne, polecane przez innych są dość zajęte), w danym mieście odbywa się ciekawe wydarzenie / festiwal / jest święto - wtedy większość miejscówek jest zarezerwowana z wyprzedzeniem.
- często zdarza się, że na miejscu możemy wynegocjować dużo lepsze ceny lub załapać się na promocję (np. trzecia noc gratis, 50% zniżki na pokój z klimą etc.).
ZAKUPY
- na miejscu kupimy prawie wszystko, popularna sieć sklepów to 7/11 w każdym bardziej turystycznym miejscu jest ich kilka, spożywka + kosmetyki.
- apteki w dużych miastach są dobrze wyposażone, a obsługa mówi po angielsku na tyle, że bez problemów się porozumiemy. Wszystkie medykamenty lepiej kupować w aptekach ze względu na warunki przechowywania (niska temperatura).
- najlepszym miejscem na duże zakupy w BKK jest weekendowy market Chatuchak kupimy tam prawie wszystko co chcemy, a przy okazji dobrze i tanio zjemy.
- w BKK są również duże centra handlowe ale... nie ciągnęło mnie do nich
ORGANIZACJA CZASU
- wszelkie podróże po kraju możemy zorganizować sami lub kupić odpowiedni pakiet w jednym z „miliona” biur podróży - jest ich tak dużo i tak często zmieniają nazwy, że nie ma sensu polecać żadnego.
- jeśli decydujemy się na pomoc biura dopytajmy o: czas przejazdu (czy jest to jeden autobus/pociąg/samolot czy będziemy musieli się kilka razy przesiadać), czy w trakcie wycieczki jest przewidziany lunch (czy płacimy za napoje), jak wygląda zakwaterowanie (przed zapłaceniem lepiej sprawdzić opinie w Internecie), za co dokładnie płacimy (czy będziemy musieli za coś dopłacić np. bilety wstępu, napiwki etc)
- jeśli kupujemy sam przejazd z miejsca A do miejsca B, koniecznie dopytajmy gdzie znajduje się przystanek końcowy – zwykle pod miastem albo w jakimś innym, dziwnym miejscu z którego trzeba zamówić taksówkę lub przejść dość duży kawałek pieszo. Oczywiście wszystkie uzyskane informacje w biurze nie zawsze sprawdzają się w praktyce, należy być przygotowanym na wszystko ;) Generalnie lepiej, a przede wszystkim taniej i ciekawiej jest zorganizować sobie wszystko samemu.
- warto też popytać innych (np. znajomych z piwa ;) jakie maja plany i razem wybrać się w określone miejsce, można tak zaoszczędzić np. na
CZEGO NIE WOLNO?
krytykować króla i rodziny królewskiej; wskazywać na coś nogą; głaskać dzieci po głowie; wchodzić do świątyń z odsłoniętymi ramionami, kolanami, brzuchem oraz w butach; denerwować się na sprzedawców bo… to absolutnie do niczego nie prowadzi :)
NA CO UWAŻAĆ?
generalnie w Tajlandii jest bezpiecznie, co nie oznacza, że zdrowy rozsądek trzymamy w plecaku, unikamy czerwonych dzielnic nad ranem, nie chodzimy samotnie po peryferiach miasta, nie dajemy nikomu paszportu ani karty kredytowej, uważamy na kieszonkowców na targach / łodziach / podczas zgromadzeń, testowanie narkotyków i używek może się skończyć tak – więc lepiej zachować umiar
O tajskich (ogólnie azjatyckich) przekrętach piszemy tutaj: Spis azjatyckich kantów i oszustw
Jeśli nie wiesz co zapakować do plecaka na wyprawę do Tajlandii, gotową listę znajdziesz tutaj: Co zapakować do... Tajlandii
Spis azjatyckich kantów i oszustw
Opublikowano sobota, czerwca 21, 2014 przez Lady
Podróżując
po Azji zebraliśmy pokaźną kolekcję kantów i oszustw, których dopuszczają się
tubylcy na backpackersach (i ogólnie przyjezdnych). Od bardzo niewinnych,
polegających na wyłudzeniu dolara po te, na których możemy stracić ich
kilkadziesiąt lub więcej… Podczas naszych podróży mieliśmy dużo szczęścia (ale
też często mój instynkt podpowiadał lub krzyczał – NIE) jednak nie ustrzegliśmy
się zupełnie przed zdobywaniem doświadczenia w sposób empiryczny!
Wszystkie
oszustwa podzieliłam na konkretne kategorie, tak aby łatwiej było zorientować
się, co czyha na danym etapie podróży.
Kategoria: transport
- bilet / czas przejazdu / koszt – zanim cokolwiek
kupimy upewnijmy się: ile trwa podróż, czy będą po drodze przesiadki, gdzie
znajduje się stacja końcowa (ew. gdzie wysiądziemy), czy będzie po drodze lunch
(ew. czy będzie przerwa na lunch/jedzenie). Oczywiście odpowiedzi, które
uzyskamy mogą nie mieć nic wspólnego z prawdą (i tak najczęściej bywa przy
biletach na autobus lub bus)- potwierdzenie / bilet – musimy je otrzymać jeśli decydujemy się na zakup podróży w agencji lub u przewoźnika
- czas podróży z punktu A do punktu B jest zwykle bliżej nieokreślony – będziemy rano, dojeżdża koło południa, ok. 4-6 godzin, to zależy od … (tutaj pada długa lista) etc. Dobrze mieć ze sobą mapę i samemu spróbować oszacować czy podana informacja jest w zgodzie z ogólnie przyjętą wiedza geograficzną :) np. przekonywano nas, że powrót do BKK z Sihanoukville, nocną porą przez przejście graniczne w PoiPet, będzie pół dnia krótsze niż trasa przez przejście w Trat, pomijam fakt, że przejście w PoiPet jest zamknięte w nocy (a przynajmniej było, może teraz coś się zmieniło :)
- przesiadki – ich liczba na trasie jest wielka niewiadomą, szczególnie jeśli podróżujemy busem. Zdarza się, że grupa kilka razy się rozdziela, trafiasz na różne miejsca, raz przy kierowcy (chłodna klima), raz za bagażami (skwar), czekasz na drodze godzinę, by po przejechaniu kilku kilometrów dopchnęli cię szybko do innego pojazdu – i tak kilkanaście razy podczas jednej trasy. Nigdy nie wiesz ile takich przesiadek będzie oraz ile czasu przez to zmarnujesz
- przystanek końcowy w nocy na stacji pod miastem, jedyna opcją dostania się do miasta/hotelu jest… wzięcie lokalnej taksówki, która akurat stoi na poboczu, oczywiście po „niezbyt atrakcyjnej cenie”
- zatrzymywanie się co godzinę na stacjach / zatrzymywanie się co dwie godziny „na przegląd autobusu” – zawsze w miejscu gdzie jest kilka sklepików i niezbyt przyjazne ceny, aby zrobić siku też trzeba zwykle zapłacić – albo cos kupić ;)
- podrzucanie znajomych do wiosek, które znajdują się w bliższym lub dalszym zasięgu trasy / podrzucanie jedzenia rodzinie, oczywiście również poza trasą / przewożenie kur i innych zwierząt (ja się panicznie boję tych co mają skrzydła!) – co może się wiązać z zabrudzeniem naszych rzeczy ;) W Nepalu dzieliły nas minuty od spóźnienia na samolot ponieważ kierowca busa podrzucał tacki z jedzeniem, torty i inne smakołyki na wesele rodziny… Razem z jedzeniem podróżowali również zaproszenie goście.
- przekraczanie granicy – zwykle przed przejściem znajduje się kilka fałszywych punktów, które chcą pobrać opłatę / wyrobić dodatkową wizę / zrobić „obowiązkowe” badania – wszystkie punkty ignorujemy
- riksza / tuk-tuk / taksówka / łódka
* warto zorientować się w cenach – podpytać w hotelu / znajomych
* warto z góry powiedzieć, że nie interesują nas dodatkowe sklepy / promocje inaczej możemy utknąć na kilka godzin w „best shop in town”
* w taksówkach prosimy o włączenie licznika („taxi meter” w Tajlandii), jeśli taksówkarz się nie zgadza albo proponuje inną cenę - rezygnujem
* kierowcy często wydłużają trasę bazując na naszej nieznajomości miasta niestety nie ma skutecznej metody na uchronienie się przed tego rodzaju oszustwem, możemy mieć jedynie mapkę przed oczami i starać nadążyć za drogą…
* w taksówkach w Tajlandii nie istnieje coś takiego jak „service charge” w określonej kwocie, płatny gotówkę na koniec trasy, jeśli kierowca na koniec wyciąga kartonik z nabazgraną kwotą to nie dajmy się na to złapać, wszystko zależy od naszej asertywności
* jeśli czujemy, że coś jest nie tak, najlepiej wysiąść i poszukać innego transportu
- bagaż – zdarza się, że ktoś chce
wyłudzić pieniądze za przewóz plecaka, mówi, że nie ma miejsca / że to
dodatkowo kosztuje etc. Swojego bagażu zawsze należy pilnować, zdarza się, że
gdy wysiadamy w nocy, do bagażnika rzucają się taksówkarze, rikszarze,
tuktukowcy (zwał jak zwał) i zabierają plecak zanim zdążymy po niego sięgnąć.
Oczywiście nasz plecak po minucie jest już schowany w taksówce / rikszy /
tuk-tuku, a kierowca gotowy do odjazdu w dalszą drogę. Kurs będzie nas słono
kosztował, zwykle stoimy na przegranej pozycji jeśli przyjdzie nam ochota na
targowanie się. Co zrobić? Stanowczo zabrać plecak i pewnym krokiem udać się kierunku
miasta (nawet jeśli to 8 km). Podąży za nami kilku upartych przewoźników, ich
liczba będzie topniała razem z przebytymi metrami. Na końcu zostanie
najwytrwalszy i najtańszy.
Kategoria: jedzenie
- brak cen w menu – oznacza, że przepłacimy (i to mocno)
- zmiany zamówienia – jeśli wybieramy
danie z menu ale… zmieniamy składniki należy dopytać ile to będzie kosztowało
- napój duży czy mały? – należy dopytać
co to oznacza i ile kosztują poszczególne wersje, jeśli nie pytają o wielkość
to raczej dostaniemy większy i droższy
- orzeszki / cukierki / mokre chusteczki –
wszystko co dostajemy do stolika przed zamówienie jest na 99% płatne, warto się
zastanowić czy potrzebujemy gumy do żucia za 2 dolary, jeśli w plecaku mamy
całą paczkę
- promocje – warto upewnić się czy są poprawnie
uwzględnione w rachunku np. dwa drinki w cenie jednego, drugie danie 50% gratis
etc.
- podatek + napiwek – zdarza się, że
kwota końcowa rachunku składa się z: naszych zamówień, określonego z góry
napiwku i podatku, który oczywiście naliczany jest z dwóch poprzednich pozycji
(a nie tylko pierwszej ;), bardzo często % podatku jest różny w różnych
miejscach; częsty kancik w Nepalu
- kupując na targu lepiej samemu wybrać
owoce, w przeciwnym wypadku na dnie reklamówki możemy znaleźć te niezbyt
świeże; patrzymy na proces ważenia owoców; jeśli nie ma ceny obowiązkowo ustalamy
to wcześniej; owoce najlepiej kupować na dużych tarach - tańsze, przy zabytkach
- kilka razy droższe
- alkohol – tanie drinki, które są przygotowywane
na ulicy nie są robione z oryginalnych alkoholi, mimo oryginalnych butelek
- rurki do napojów – w Indiach warto mieć
swoje :)
-
pod zabytkiem zaczepia nas nieznajomy i mówi, że: "dziś jest zamknięte / jesteś nieodpowiednio ubrana / dziś już nie
wpuszczają ale… znam inną świątynię, do której mogę cię powieźć i
tam wszystko zobaczysz" (a po drodze pójdziesz do 8 sklepów). Klasyczne
azjatyckie oszustwo.
- popilnuję Twoich butów za … – nigdy nie
zginęły nam buty, zawsze zostawiamy je na otwartych półkach lub przy wejściu
- musisz wypożyczyć / kupić chustę aby się przykryć
– jeśli nie mamy dekoltu, ramiona i kolana są zasłonięte, bluzka nie jest
obcisła – nic nie musimy kupować ani wypożyczać. Jeśli miejsce jest naprawdę ortodoksyjne
ochrona lub sprzedawca biletów zwróci nam uwagę
- natrętni
sprzedawcy kadzideł, biżuterii, dzieci z kwiatami etc. – ignorować i z uśmiechem
odpowiadać „no, thank you”
- samozwańczy przewodnicy – „no, thank
you”
- dodatkowe, często fikcyjne opłaty związane
ze wstępem, zwykle do miejsc, które zwiedza się bezpłatnie
- inna cena biletu dla turystów,
kilkakrotnie wyższa (bardzo często praktyka w Indiach, Chinach), nie ma na to
metody, jeśli chcemy wejść musimy zapłacić
- fikcyjne datki i dotacje na zabytki
- brak listy rzeczy, których nie można
wnosić do zabytków – np. o tym,
że nie wolno wnosić tripodów do Taj Mahal’u dowiedzieliśmy się po odstaniu
kolejki, oczywiście musieliśmy zapłacić za szafkę i odstać drugi raz w kolejce
- jeśli na ulicy zaczepia cię nieznajomy „where
are you going?” raczej jest to próba pokazania czegoś „niezwykle
interesującego i drogiego”, ja nie wdaje się w takie rozmowy
- robienie zdjęć – jeśli robimy zdjęcie
osobie lub z osobą ZAWSZE należy zapytać czy ta osoba sobie tego życzy i czy
nie trzeba przypadkiem zapłacić (dotyczy zwłaszcza osób w strojach ludowych); jeśli coś kupujemy zdjęcie zwykle jest gratis :)
Na
szczęście większość oszustw z którym się spotkamy będzie dotyczyło niskich
kwot, które nie wpłyną zbytnio na wakacyjny budżet. Jeśli już zorientujemy się,
że ktoś nas oszukał lepiej to przełknijmy i nie dajmy się ponownie zaskoczyć :)
Grunt to asertywność, podstawowa wiedza o rejonie i uśmiech – który rozładowuje
każdą nieprzyjemna sytuację :)
22 marca 2014 - Rzym - krętymi uliczkami i zakamarkami
Opublikowano czwartek, czerwca 19, 2014 przez Lady
Kontynuujemy spacer po Rzymie... Jedziemy z samego rana na Piazza del Popolo, po czym udajemy się do parku w którym znajduje się Galeria Borghese. Jutro w Rzymie maraton więc park oblegany jest przez biegaczy. Niestety nie udaje nam się wejść do galerii, bilety wyprzedane na kilka dni w przód. Szkoda, bo w środku czekają Rafael, Rubens, Tycjan, Botticelli, Carravagio...
Nasza ścieżka wiedzie dalej przez Schody Hiszpańskie, Piazza Navona, Campo de Fiori, Ponte Sisto, do dzielnicy żydowskiej. Tutaj czekają na nas wąskie uliczki, małe trattorie i koszerne jedzenie :) My decydujemy się jednak na tradycyjne potrawy w formie bistecci i spaghetti carbonara, szkoda, że omija mnie włoskie wino. Przy stoliku obok, dziewczyna zamawia fiorentinę, która przychodzi razem z szefem restauracji i specjalną oprawą muzyczną "tara ta ta ta dam, fiorentina!", w życiu nie widziałam tak wielkiego steka... Co więcej, dziewczyna mojej postury całkiem dobrze sobie z nim radzi :) Wygląda pysznie, może przy następnym pobycie w Rzymie zafunduje sobie taką kolację.
Po lunchu wstąpiły w nas nowe siły i włóczymy się bez celu po gettcie. Docieramy do kościoła Santa Maria in Trastevere, w kościele jest ciemno i trochę jestem rozczarowana bo ołtarz wygląda na pokryty złotem. Podchodzę bliżej i okazuje się, że przed ołtarzem znajduje się mała skrzyneczka na datki, otóż oświetlenie ołtarza można sobie kupić ;) Za kilka euro ołtarz lśni na całego!
Dalej nasza droga wiedzie przez wyspę na Tybrze, via Marcello, Foro Traiano, via Nazionale... do hotelu :) Na dziś już wystarczy! Jutro niestety ostatni dzień...
Piazza del Popolo - kiedyś miejsce publicznych egzekucji
Schody Hiszpańskie
Taverna del Moro - mniam, mniam...
Nasza ścieżka wiedzie dalej przez Schody Hiszpańskie, Piazza Navona, Campo de Fiori, Ponte Sisto, do dzielnicy żydowskiej. Tutaj czekają na nas wąskie uliczki, małe trattorie i koszerne jedzenie :) My decydujemy się jednak na tradycyjne potrawy w formie bistecci i spaghetti carbonara, szkoda, że omija mnie włoskie wino. Przy stoliku obok, dziewczyna zamawia fiorentinę, która przychodzi razem z szefem restauracji i specjalną oprawą muzyczną "tara ta ta ta dam, fiorentina!", w życiu nie widziałam tak wielkiego steka... Co więcej, dziewczyna mojej postury całkiem dobrze sobie z nim radzi :) Wygląda pysznie, może przy następnym pobycie w Rzymie zafunduje sobie taką kolację.
Po lunchu wstąpiły w nas nowe siły i włóczymy się bez celu po gettcie. Docieramy do kościoła Santa Maria in Trastevere, w kościele jest ciemno i trochę jestem rozczarowana bo ołtarz wygląda na pokryty złotem. Podchodzę bliżej i okazuje się, że przed ołtarzem znajduje się mała skrzyneczka na datki, otóż oświetlenie ołtarza można sobie kupić ;) Za kilka euro ołtarz lśni na całego!
Dalej nasza droga wiedzie przez wyspę na Tybrze, via Marcello, Foro Traiano, via Nazionale... do hotelu :) Na dziś już wystarczy! Jutro niestety ostatni dzień...
Piazza del Popolo - kiedyś miejsce publicznych egzekucji
Schody Hiszpańskie
Taverna del Moro - mniam, mniam...
21 marca 2014 - Rzym - Watykan
Opublikowano czwartek, czerwca 19, 2014 przez Lady
Watykan - najmniejsze państwo świata.
Muzeum Watykańskie - jedno z top 3 muzeów na świecie (w moim prywatnym rankingu znajduje się tam jeszcze Luwr i Muzeum Brytyjskie), zwiedzanie zajmuje nam cały dzień, choć z powodzeniem mogłabym tam siedzieć kilka dni i... nie nudziłabym się!
Przed wejściem do muzeum jest długa kolejka, można ją ominąć kupując bilet online (droższy) lub będąc w ciąży :) O tej drugiej opcji dowiadujemy się stojąc dobrych kilka minut w kolejce, na szczęście mogę wszystkich ominąć i zameldować się jako pierwsza przy kasie. Kasy otwierają za 15 minut więc mam czas posiedzieć na wygodnej ławce, poczytać i rozkoszować się klimatyzacją :)
Muzeum Watykańskie jest łatwiejsze do zwiedzania niż np. Luwr, oczywiście można się zgubić i coś przeoczyć ale generalnie jest dość dużo strzałek, wyjaśnień, mapek i opisów. Warto zainwestować również w audioguide'a (nie ma po polsku), jeśli nas coś zainteresuje klikając odpowiedni numerek dowiemy się czegoś więcej. Należy ubrać wygodne buty bo długość korytarzy to blisko 8 km.
Bazylika św. Piotra w Watykanie - do wejścia również obowiązuje kolejka, sprawdzają plecaki i torby, ciężarne wchodzą bez kolejki :) Kilka słów o bazylice za Wikipedią: "To drugi co do wielkości kościół na świecie i jedno z najważniejszych świętych miejsc katolicyzmu. Wedle tradycji bazylika stoi na miejscu ukrzyżowania i pochówku św. Piotra, uznawanego przez katolików za pierwszego papieża – jego grób leży pod głównym ołtarzem. W bazylice i w jej podziemiach znajdują się także groby innych papieży. W kaplicy Św. Sebastiana znajduje się grób świętego Jana Pawła II."
Z Watykanu udajemy się na spacer, krętymi uliczkami Rzymu poprzez Plac Wszystkich Ludzi (Piazza del Popol), Schody Hiszpańskie, lody w małej, włoskiej lodziarni, Plac Wenecki (Piazza Venecia)... do łóżka :)
Muzeum Watykańskie
Po drodze do Kaplicy Sykstyńskiej mijamy kilka zaułków, do których mało kto zagląda - wszystkim śpieszno dalej... A dopiero w tych zaułkach czają się cudeńka: Chagal, Dali, van Gogh...
Złożenie do grobu - Caravaggio
Bazylika św. Piotra
Maria Sobieska, nasza kobieta w Watykanie :)
Panteon
Muzeum Watykańskie - jedno z top 3 muzeów na świecie (w moim prywatnym rankingu znajduje się tam jeszcze Luwr i Muzeum Brytyjskie), zwiedzanie zajmuje nam cały dzień, choć z powodzeniem mogłabym tam siedzieć kilka dni i... nie nudziłabym się!
Przed wejściem do muzeum jest długa kolejka, można ją ominąć kupując bilet online (droższy) lub będąc w ciąży :) O tej drugiej opcji dowiadujemy się stojąc dobrych kilka minut w kolejce, na szczęście mogę wszystkich ominąć i zameldować się jako pierwsza przy kasie. Kasy otwierają za 15 minut więc mam czas posiedzieć na wygodnej ławce, poczytać i rozkoszować się klimatyzacją :)
Muzeum Watykańskie jest łatwiejsze do zwiedzania niż np. Luwr, oczywiście można się zgubić i coś przeoczyć ale generalnie jest dość dużo strzałek, wyjaśnień, mapek i opisów. Warto zainwestować również w audioguide'a (nie ma po polsku), jeśli nas coś zainteresuje klikając odpowiedni numerek dowiemy się czegoś więcej. Należy ubrać wygodne buty bo długość korytarzy to blisko 8 km.
Bazylika św. Piotra w Watykanie - do wejścia również obowiązuje kolejka, sprawdzają plecaki i torby, ciężarne wchodzą bez kolejki :) Kilka słów o bazylice za Wikipedią: "To drugi co do wielkości kościół na świecie i jedno z najważniejszych świętych miejsc katolicyzmu. Wedle tradycji bazylika stoi na miejscu ukrzyżowania i pochówku św. Piotra, uznawanego przez katolików za pierwszego papieża – jego grób leży pod głównym ołtarzem. W bazylice i w jej podziemiach znajdują się także groby innych papieży. W kaplicy Św. Sebastiana znajduje się grób świętego Jana Pawła II."
Z Watykanu udajemy się na spacer, krętymi uliczkami Rzymu poprzez Plac Wszystkich Ludzi (Piazza del Popol), Schody Hiszpańskie, lody w małej, włoskiej lodziarni, Plac Wenecki (Piazza Venecia)... do łóżka :)
Muzeum Watykańskie
Po drodze do Kaplicy Sykstyńskiej mijamy kilka zaułków, do których mało kto zagląda - wszystkim śpieszno dalej... A dopiero w tych zaułkach czają się cudeńka: Chagal, Dali, van Gogh...
Złożenie do grobu - Caravaggio
Bazylika św. Piotra
Maria Sobieska, nasza kobieta w Watykanie :)
Panteon