Jedną z największych atrakcji Pragi jest stary zegar astronomiczny Orloj. Co godzinę pod zegarem zbierają się tłumy aby zobaczyć przedstawienie: kościotrup przechyla klepsydrę, w oknie ukazują się figurki 12 apostołów, otwierają się drzwiczki i pojawiają się kolejne figurki, dzwoni dzwonek. Całe show jest wg mnie przereklamowane i nie warte stania w tłumie w słońcu. Tym razem show było jeszcze krótsze, nie otworzyły się drzwiczki, ciekawe czy to wynik ostatniego ataku na zegar czy może oszczędności?
Objedzeni stekami w Crazy Cow (jadłam pyszny stek z kury ;), leniwie wyruszamy w miasto. Nina wyczytuje, że w Kościele św. Jakuba znajduje się 400letnia zasuszona ręka złodzieja. Ożywiam się, zasuszona ręka? Nigdy nie widziałam zasuszonej ręki! Legenda głosi, że złodziej chciał ukraść szlachetne kamienie z ołtarza lecz jego nikczemne ramię został pochwycone przez Matkę Boską. Ale żeby tak, Matka Boska urwała rękę? Gdzie przebaczenie i litość nad grzesznikiem? Wchodzę do kościoła i… okazuje się, że można podejść tyko do ławek, dalej jest sznurek. Pierwsza myśl, prześlizgnę się pod sznurkiem i pobiegnę cichutko do nawy pod ołtarzem, w końcu nie codziennie nadarza się okazja zobaczenia zasuszonej ręki. Już zbieram się do szaleńczej pogoni między ławkami, a tu na posadzce za sznurkiem znajduje się malutka karteczka z napisem „ALARM”. Jestem zła, taka okazja, a tu alarm. Fil pokazuje mi czujniki, pytam czy na pewno są włączone i działają, a tu ktoś wstawia stopę za sznurek i czujnik zaczyna piszczeć. Jestem zawiedziona, odwracam się i trafiam na tablicę ze zdjęciem ręki. Na zdjęciu widać kawałek białego muru i sufit, szukam takiego samego muru w kościele i… ręka wisi zaraz przy wejściu w nawie bocznej za tablicą! Udało się! Co prawda wisi tak wysoko, że wygląda jak zasuszony lis, ale liczy się fakt, że znalazłam i zobaczyłam.
Wracamy na rynek i wchodzimy do Kościoła Tyńskiego, wejście ukryte pomiędzy dwoma restauracjami. Prosto wejście do kościoła w lewo do toalety – niestety trzeba mieć specjalny voucher z restauracji aby skorzystać lub zapłacić 5 koron ;) Śladem praskich kościołów udajemy się przez Most Karola do Kościoła św. Mikołaja, podejście nr 2. Wejście dla odmiany płatne ale warto wejść. Fantastyczna kopuła w freskami robi wrażenie, przestrzeń, zdobienia utrzymane w stonowanej kolorystyce, złote figury i plastikowy marmur ;) Co prawda wygląda jak prawdziwy ale wystarczy zapukać i odpowie nam głuche echo…
Wieczór spędzamy U Černého koníčka pijąc piwo i oglądając mecz Niemcy - Portugalia. Oczywiście wygrali Niemcy (wspierani przez naszych).
Plany na jutro? Droga do domu.
Objedzeni stekami w Crazy Cow (jadłam pyszny stek z kury ;), leniwie wyruszamy w miasto. Nina wyczytuje, że w Kościele św. Jakuba znajduje się 400letnia zasuszona ręka złodzieja. Ożywiam się, zasuszona ręka? Nigdy nie widziałam zasuszonej ręki! Legenda głosi, że złodziej chciał ukraść szlachetne kamienie z ołtarza lecz jego nikczemne ramię został pochwycone przez Matkę Boską. Ale żeby tak, Matka Boska urwała rękę? Gdzie przebaczenie i litość nad grzesznikiem? Wchodzę do kościoła i… okazuje się, że można podejść tyko do ławek, dalej jest sznurek. Pierwsza myśl, prześlizgnę się pod sznurkiem i pobiegnę cichutko do nawy pod ołtarzem, w końcu nie codziennie nadarza się okazja zobaczenia zasuszonej ręki. Już zbieram się do szaleńczej pogoni między ławkami, a tu na posadzce za sznurkiem znajduje się malutka karteczka z napisem „ALARM”. Jestem zła, taka okazja, a tu alarm. Fil pokazuje mi czujniki, pytam czy na pewno są włączone i działają, a tu ktoś wstawia stopę za sznurek i czujnik zaczyna piszczeć. Jestem zawiedziona, odwracam się i trafiam na tablicę ze zdjęciem ręki. Na zdjęciu widać kawałek białego muru i sufit, szukam takiego samego muru w kościele i… ręka wisi zaraz przy wejściu w nawie bocznej za tablicą! Udało się! Co prawda wisi tak wysoko, że wygląda jak zasuszony lis, ale liczy się fakt, że znalazłam i zobaczyłam.
Wracamy na rynek i wchodzimy do Kościoła Tyńskiego, wejście ukryte pomiędzy dwoma restauracjami. Prosto wejście do kościoła w lewo do toalety – niestety trzeba mieć specjalny voucher z restauracji aby skorzystać lub zapłacić 5 koron ;) Śladem praskich kościołów udajemy się przez Most Karola do Kościoła św. Mikołaja, podejście nr 2. Wejście dla odmiany płatne ale warto wejść. Fantastyczna kopuła w freskami robi wrażenie, przestrzeń, zdobienia utrzymane w stonowanej kolorystyce, złote figury i plastikowy marmur ;) Co prawda wygląda jak prawdziwy ale wystarczy zapukać i odpowie nam głuche echo…
Wieczór spędzamy U Černého koníčka pijąc piwo i oglądając mecz Niemcy - Portugalia. Oczywiście wygrali Niemcy (wspierani przez naszych).
Plany na jutro? Droga do domu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz