pisane w zastępstwie.
dojechaliśmy wieczorem i cały dzień zwiedzaliśmy miasto, chcieliśmy poczuć je i troszkę poznać
Ho Chi Minh City dawniej oraz nadal nieoficjalnie nazywane Saigonem to miasto w którym można sie nauczyć ciężaru powietrza... powietrze jest tak gorące i wilgotne że obciąża skóre oraz przytłacza drogi oddechowe
ulice są typowo azjatyckie pełne street fooda oraz tak zwanej własnej inicjatywy biznesowej, pełne wszelkiego rodzaju "markowych" produktów zaczynając od najdroższych zegarków PATEK PHILIPE i ROLEX'ów, mniej popularnych jak IWC czy CONSTANTIN BOUCHERON poprzez tańsze OMEGI i TAG HAUERY do całkiem popularnych CASIO'ów i podobnie rzecz ma się z ubraniami, perfumami oraz wszystkim o czym można pomyśleć... niestety prawdą jest też wszędzie powtarzane tutaj zdanie "you will get what you paid for" - jakość zależy od ceny i tak te tańsze podróbki rozpadają się już podczas oglądania te droższe są na tyle drogie że nie zawsze atrakcyjne...
w każdym razie zgodnie ustaliliśmy, że lubimy Saigon i wspólnie podziwiamy Wietnamskich elektryków
wieczorem byliśmy świadkami niezywkłego wydarzenia.
w ciągu dnia zwiedzaliśmy targ - typowy dla tej części świata targ - zadaszony budynek pełny maleńkich sklepików z sklepikarkami namawiającymi do zakupu wszystkiego co oferują po "wyjątkowo korzystnych cenach"
wyczytaliśmy że wieczorem jest tam też "night market" i ok 17 wyszlismy zobaczyć wersje night...
ku naszemu osłupieniu budynek był zamykany. O 17:30 zamknięto okoliczne ulice i z każdej bramy, z każdej dziury, zewsząd pojawiły się tłumy objuczonych Wietnamczyków i każdy z nich coś dźwigął i każdy z nich coś taszczył i każdy miał swoją role w wspólnym dziele budowy bo to co widzieliśmy to "powstawanie miasteczka" targowego na ulicy, w przeciągu 30 minut 5 okolicznych ulic zostało zabudowanych namiotami, budkami i obłożone szczelnie towarem który oczywiście powinniśmy po "super okazyjnych cenach" kupić.
Jednak obraz budowy, gdzie każdy miał swoją role, każdy uwijał się jak mróweczka wykonując swoje zadania powinien być obowiązkowym kursem dla wszystkich nas "zaawansowanych technologicznie i organizacyjne" europejczyków jak szybko i wydajnie można pracować, jak razem powstaje wspólne dzieło, jak wszystko jest zaplanowane, nie ma miejsca na przypadek i działanie samodzielne...
Oni budowali wspólnie ich indywidualne sklepiki, ale jako że ściany były wspólne oraz konstrukcja mocno przenośna wymagało to wspólnego trudu i procesu budowy
coś niesamowitego
0 komentarze:
Prześlij komentarz