W Pekinie jest bardzo dużo hosteli… dla Chińczyków. Dla Europejczyków znaleźliśmy całe cztery w interesującej nas okolicy. Rozrzut cen jest żaden. Czy hotel jest dla białych czy żółtych dowiadujemy się już w drzwiach, gest oznaczający „won mi stąd” jednoznacznie definiuje kategorię śpiących gości. Tak więc zostajemy w Leo Hostel. W Leo można rano obejrzeć Jamesa Bonda, nie zważając na okienko pojawiające się ekranie pt. „Activate your Windows”. W Leo cena herbaty jest 2,5 razy większa niż piwa, chyba przerzucę się na poranne piwo (ale piwo z cytryną?).
Wyruszamy do Zakazanego miasto. Fil kupuje loda na ulicy z kartonowego pudełka. We wszystkich przewodnikach pisze nie kupować lodów. Pytam się czy to ostatni lód w jego życiu i czy ma mi w związku z tym coś ważnego do powiedzenia. Fil mówi, że tak, ma mi coś do powiedzenia „Znasz dostępy do kont i oszczędności?”. Romantyzm q… ginie! Lody kupują wszyscy żółci i Filip. Lód kosztuje 1 yuan (jakieś 40 gr), tanio. Smakuje jak guma balonowa z dzieciństwa ;-) Jest już wieczór i nic nam nie dolega, wprost przeciwnie, humory dopisują.
Zakazane Miasto jest ogromne. Jest mega, mega, mega ogromne. Śmieję się przy wejściu z wypożyczonego przez Fila audio przewodnika, myślę, że to obciach. Przy pierwszych domach jestem szczęśliwa, że Fil wie w którym miejscu labiryntu się znajdujemy. Audio przewodnik ma GPS i podświetlaną mapę :-) Moją papierową mapkę mogę sobie wsadzić. Zakazane miasto jest ładne i ciekawe ale po Angkor Wat nic już nie jest w stanie mnie zachwycić. Pekin to miła i ciekawa bajka, Kambodża i Angkor to prawdziwa baśń 1001 nocy.
W Zakazanym mieście przechodzimy przez: Bramę Południową, 5 Marmurowych Mostków, Bramę najwyższej Harmonii, Pałac Najwyższej Harmonii, Pałac Pośredniej Harmonii, Pałac Trwałej Harmonii, Ogrody Królewskie, Pałac Niebiańskiej Czystości, Pałac Niebiańskiej Jedności, Pałac Ziemskiego Spokoju, niezliczone pałace nałożnic i kochanek, Pałac Czerwonego Śniegu, Salę 3-dniowej Nocy Poślubnej, Pałace Cesarzowej Cixi (namieszała na tym dworze ;), Salę z hakiem na huśtawkę Cesarzowej, Pałac nauczyciela języka angielskiego, niezliczone domy służby, mandarynów, eunuchów… Niezliczone są również tajemne przejścia, dziedzińce, place, schodki…
Najfajniej jest pod koniec wyprawy, wszystkie pałace pustoszeją, ludzie znikają, zostajemy na prawie indywidualną sesję fotograficzną. Przez chwile mam poczucie, że Zakazane miasto należy do mnie…
Wyruszamy do Zakazanego miasto. Fil kupuje loda na ulicy z kartonowego pudełka. We wszystkich przewodnikach pisze nie kupować lodów. Pytam się czy to ostatni lód w jego życiu i czy ma mi w związku z tym coś ważnego do powiedzenia. Fil mówi, że tak, ma mi coś do powiedzenia „Znasz dostępy do kont i oszczędności?”. Romantyzm q… ginie! Lody kupują wszyscy żółci i Filip. Lód kosztuje 1 yuan (jakieś 40 gr), tanio. Smakuje jak guma balonowa z dzieciństwa ;-) Jest już wieczór i nic nam nie dolega, wprost przeciwnie, humory dopisują.
Zakazane Miasto jest ogromne. Jest mega, mega, mega ogromne. Śmieję się przy wejściu z wypożyczonego przez Fila audio przewodnika, myślę, że to obciach. Przy pierwszych domach jestem szczęśliwa, że Fil wie w którym miejscu labiryntu się znajdujemy. Audio przewodnik ma GPS i podświetlaną mapę :-) Moją papierową mapkę mogę sobie wsadzić. Zakazane miasto jest ładne i ciekawe ale po Angkor Wat nic już nie jest w stanie mnie zachwycić. Pekin to miła i ciekawa bajka, Kambodża i Angkor to prawdziwa baśń 1001 nocy.
W Zakazanym mieście przechodzimy przez: Bramę Południową, 5 Marmurowych Mostków, Bramę najwyższej Harmonii, Pałac Najwyższej Harmonii, Pałac Pośredniej Harmonii, Pałac Trwałej Harmonii, Ogrody Królewskie, Pałac Niebiańskiej Czystości, Pałac Niebiańskiej Jedności, Pałac Ziemskiego Spokoju, niezliczone pałace nałożnic i kochanek, Pałac Czerwonego Śniegu, Salę 3-dniowej Nocy Poślubnej, Pałace Cesarzowej Cixi (namieszała na tym dworze ;), Salę z hakiem na huśtawkę Cesarzowej, Pałac nauczyciela języka angielskiego, niezliczone domy służby, mandarynów, eunuchów… Niezliczone są również tajemne przejścia, dziedzińce, place, schodki…
Najfajniej jest pod koniec wyprawy, wszystkie pałace pustoszeją, ludzie znikają, zostajemy na prawie indywidualną sesję fotograficzną. Przez chwile mam poczucie, że Zakazane miasto należy do mnie…
0 komentarze:
Prześlij komentarz