Niestety nadal nie opanowaliśmy jak ominąć cenzurę żeby dodać zdjęcia... pracujemy nad tym.
Filip po raz drugi podkreśla, że nikt go dzisiaj nie okantował.
Zanim wyszliśmy na miasto Fil wywinął pokazowego orła na posadzce. Mignęły mi jego nogi i ręce w niecodziennej pozycji i wysokości. Na szczęście nic się nie stało! Ręce i nogi całe, głowa na miejscu, z myśleniem chyba też ok. :-) Już wiemy dlaczego wszędzie jest napisane „Caution wet floor”. Wychodzimy poszwędać się po uliczkach, trafiamy na targ warzywno-owocowy ale niestety jest zamknięty, jest bardzo gorąco. Wpadamy na chwile do hostelu i budzimy się po godzinie… Głodni ruszamy na polowanie. Najpierw na Plac Tiananmen, potem kolo Zakazanego Miasta, jeszcze dwie ulice i trafiamy na Wanfujing. Sklepy, ludzie, słodycze, biżuteria, samochody… oraz dość duży street food! Nie możemy się zdecydować dlatego zaczynamy od szaszłyka z owoców oraz pierożko-placuszków z czymś w środku, poźniej siadamy na noodlową zupe i noodle z wołowiną, do tego dwa, duże zimne piwa. Wybór jedzenia jest duży: pieczone małe pisklątka kurze, mini kaczki opiekane na patyku, szaszłyki ze skorpionów, żuków, larw, węża, ośmiornica parzona, pieczona, gotowana. Tradycyjne mięska – nie wiadomo jakiego pochodzenia ;-) Dużo rzeczy nie potrafię nazwać ale wygląda smakowicie.
Na Tiananmen przygotowania do opuszczenia flagi, ale my wracamy do hotelu, musimy kupić wodę na wieczór i noc. Jutro też będą opuszczać flagę ;-) Nic nie tracimy.
Jeszcze prysznic, ostatnie zapiski i sen…
Filip po raz drugi podkreśla, że nikt go dzisiaj nie okantował.
Zanim wyszliśmy na miasto Fil wywinął pokazowego orła na posadzce. Mignęły mi jego nogi i ręce w niecodziennej pozycji i wysokości. Na szczęście nic się nie stało! Ręce i nogi całe, głowa na miejscu, z myśleniem chyba też ok. :-) Już wiemy dlaczego wszędzie jest napisane „Caution wet floor”. Wychodzimy poszwędać się po uliczkach, trafiamy na targ warzywno-owocowy ale niestety jest zamknięty, jest bardzo gorąco. Wpadamy na chwile do hostelu i budzimy się po godzinie… Głodni ruszamy na polowanie. Najpierw na Plac Tiananmen, potem kolo Zakazanego Miasta, jeszcze dwie ulice i trafiamy na Wanfujing. Sklepy, ludzie, słodycze, biżuteria, samochody… oraz dość duży street food! Nie możemy się zdecydować dlatego zaczynamy od szaszłyka z owoców oraz pierożko-placuszków z czymś w środku, poźniej siadamy na noodlową zupe i noodle z wołowiną, do tego dwa, duże zimne piwa. Wybór jedzenia jest duży: pieczone małe pisklątka kurze, mini kaczki opiekane na patyku, szaszłyki ze skorpionów, żuków, larw, węża, ośmiornica parzona, pieczona, gotowana. Tradycyjne mięska – nie wiadomo jakiego pochodzenia ;-) Dużo rzeczy nie potrafię nazwać ale wygląda smakowicie.
Na Tiananmen przygotowania do opuszczenia flagi, ale my wracamy do hotelu, musimy kupić wodę na wieczór i noc. Jutro też będą opuszczać flagę ;-) Nic nie tracimy.
Jeszcze prysznic, ostatnie zapiski i sen…
0 komentarze:
Prześlij komentarz