Fil i Rolexy. To zasługuje na osobną notkę.
Słowo wstępu: Nanjin Road to ulica z najbardziej luksusowymi markami, w samym centrum Szanghaju, zaraz koło Bundu.
Chodząc po Nanjin Road co jakiś czas ktoś podchodzi i pyta czy nie chcemy kupić podróbek Armaniego, Prady… Dwa razy spławiam naciągaczy ale Fil się w końcu na mnie wkurza, bo chce zobaczyć podróbki. Siedzę cicho i czekam aż podejdzie kolejny naciągacz. Podchodzi po kilku minutach i zaczyna ta samą śpiewkę „Armani, Prada…” Fil mówi ok. i idziemy za salon Rolexa. W ciemnym zaułku (już mi się nie podoba) wchodzimy do sklepu z kamiennymi figurkami, przechodzimy przez jedno pomieszczenie, przez drugie, przez trzecie (za mną idzie jakiś chińczyk co jeszcze bardziej mi się nie podoba), w końcu wchodzimy po małych, krętych schodach do pomieszczenia na pierwszym piętrze (czy jakoś tak). Tam grzecznie na półkach leżą sobie podróbki - w tym Rolexy (na tyłach oryginalnego salonu!). W pokoju kilka osób je obiad, stoję jak sparaliżowana, Fil ogląda sobie zegarki, przegląda pudełka, a ja sobie wyobrażam, że nikt tu nie znajdzie mojego ciała, nawet nikt nie będzie widział gdzie szukać, może w jakiejś betonowej figurce… Mówię, że wychodzimy, biorę po dwa stopnie na raz, chińczyk coś piszczy, że opuści cenę, ale moja wyobraźnia została pobudzona!
Fil nie jest zadowolony, chce zobaczyć jeszcze jeden sklep. Mówię ok., ale ja już tam nie idę. Znajduje nas inny naciągacz i prowadzi do innego tajemnego punktu. Ja tym razem zostaje przy lodach, na wszelki wypadek fotografuję zaułek w który wchodzi Fil, zawsze będzie można pokazać policji… Fil mówi, że tym razem przechodziło się przez sklep indyjski, za kotarą były ukryte drzwi, za drzwiami była ukryta drabina. Dopiero tam w walizkach leżały podróbki…
Fil wraca szczęśliwie. Niestety nie ma pewności, że jak kupimy zegarek w Szanghaju to przetrwa on podróż do Polski ;-)
Słowo wstępu: Nanjin Road to ulica z najbardziej luksusowymi markami, w samym centrum Szanghaju, zaraz koło Bundu.
Chodząc po Nanjin Road co jakiś czas ktoś podchodzi i pyta czy nie chcemy kupić podróbek Armaniego, Prady… Dwa razy spławiam naciągaczy ale Fil się w końcu na mnie wkurza, bo chce zobaczyć podróbki. Siedzę cicho i czekam aż podejdzie kolejny naciągacz. Podchodzi po kilku minutach i zaczyna ta samą śpiewkę „Armani, Prada…” Fil mówi ok. i idziemy za salon Rolexa. W ciemnym zaułku (już mi się nie podoba) wchodzimy do sklepu z kamiennymi figurkami, przechodzimy przez jedno pomieszczenie, przez drugie, przez trzecie (za mną idzie jakiś chińczyk co jeszcze bardziej mi się nie podoba), w końcu wchodzimy po małych, krętych schodach do pomieszczenia na pierwszym piętrze (czy jakoś tak). Tam grzecznie na półkach leżą sobie podróbki - w tym Rolexy (na tyłach oryginalnego salonu!). W pokoju kilka osób je obiad, stoję jak sparaliżowana, Fil ogląda sobie zegarki, przegląda pudełka, a ja sobie wyobrażam, że nikt tu nie znajdzie mojego ciała, nawet nikt nie będzie widział gdzie szukać, może w jakiejś betonowej figurce… Mówię, że wychodzimy, biorę po dwa stopnie na raz, chińczyk coś piszczy, że opuści cenę, ale moja wyobraźnia została pobudzona!
Fil nie jest zadowolony, chce zobaczyć jeszcze jeden sklep. Mówię ok., ale ja już tam nie idę. Znajduje nas inny naciągacz i prowadzi do innego tajemnego punktu. Ja tym razem zostaje przy lodach, na wszelki wypadek fotografuję zaułek w który wchodzi Fil, zawsze będzie można pokazać policji… Fil mówi, że tym razem przechodziło się przez sklep indyjski, za kotarą były ukryte drzwi, za drzwiami była ukryta drabina. Dopiero tam w walizkach leżały podróbki…
Fil wraca szczęśliwie. Niestety nie ma pewności, że jak kupimy zegarek w Szanghaju to przetrwa on podróż do Polski ;-)
W tej uliczce zniknął Fil w poszukiwaniu zegarka...
0 komentarze:
Prześlij komentarz