Przestaje śnieżyć, decydujemy się na spacer nocną pora po starym mieście. Kilka minut później wchodzę na Grand Place, jest fantastyczny! Rozglądam się z zachwytem i nie wiem od której strony zacząć zwiedzanie. Jest bardzo mało ludzi, światła odbijają się na mokrym bruku, kamienice są cudnie oświetlone. Zdecydowanie jest to jeden z piękniejszych rynków jakie widziałam.
Szwędamy się po małych uliczkach i trafiamy do słynnej figurki sikającego chłopca. Dobrze, że wcześniej odpowiednio się nastawiłam i nie spodziewałam się cudów ;) Manneken-Pis jest mały, bardzo mały. Szukałam informacji dlaczego akurat ta, figurka stała się taka sławna, niestety jedyne co znalazłam to „nikt nie wie”. Figurkę kradziono kilka razy, otrzymała również ponad 700 strojów na różne okazje od różnych wielkich tego świata. W sieci wyczytałam, że gdzieś niedaleko znajduje się figurka sikającej dziewczyny… Jutro będę jej szukać.
W trakcie przechodzenia tam i z powrotem odkrywamy rzeźbę przedstawiającą Charlesa Bulsa, były burmistrz Brukseli. Siedzi sobie razem z przyjacielem psem. Zjadam belgijskie frytki, frytki z majonezem – pycha! Cechą charakterystyczną jest to, że są dość grubo pocięte. Nie zjadam całej porcji, jest zdecydowanie na dwie osoby.
Wieczorem udajemy się na belgijskie piwo do tawerny Le Cercueil. Tuż przy Grand Place, skręcamy w małą, ciemną uliczkę i znajdujemy pub nazwa wskazuje, że weszliśmy do Trumny… W środku panuje półmrok, rolę stolików pełnią trumny, na ścianach wiszą pogrzebowe wieńce, z głośników płynie mocny rock, a piwo podają w czaszkach… To jeden ciekawszych pubów w jakich byłam, atmosfera wbrew pozorom nie była martwa ;)
W miejscu gdzie siedzimy nie ma światła, zdjęcie zrobione w trybie noktowizor ;)
Co by tu wypić? Drink Eliksir z Dziewicy czy Sex w Trumnie...